sobota, 16 października 2021

Recenzja Haiku Funeral “Drown Their Moons In Blood”

 

Haiku Funeral

“Drown Their Moons In Blood”

Aesthetic Death 2021

Jak wiele człowiek może stracić przez swoją ignorancję i okopanie się sztywno w muzycznej niszy… Niby mi w niej dobrze i absolutnie nie narzekam, ale gdy czasem, kompletnie na odczepnego, sięgnę po coś teoretycznie nie mającego szans na powodzenie, trafiam niczym kosa na kamień. Dokładnie tak się stało w przypadku Haiku Funeral, zespołu, którego nazwa obiła mi się o uszy przynajmniej kilka razy, jednak zawsze byłem zbyt leniwy, by sprawdzić czym to się je. Aż do dziś. No i moje pierwsze spotkanie z tą formacją można śmiało porównać do walki Gołoty z Lamonem Brewsterem. Nim dobiegł końca otwierający całość „The Universe Murders Itself” ja już leżałem na glebie i nie wiedziałem, co tu się kurwa dzieje. Muzyka Haiku Funeral ma bowiem tak wielką siłę oddziaływania na słuchacza, że jebnięcie obuchem jest przy niej niczym ukąszenie komara. Duet, w którego skład wchodzą muzycy zajmujący się na co dzień odpowiednio progrockiem i black metalem, czyli gatunkami całkowicie przeciwnymi, tworzą wspólnie dźwięki, które ze względu na swoją różnorodność wymykają się jednoznacznej kategoryzacji. Panowie roztaczają wizje zarówno piękne, co i przerażające a gra kontrastów i zestawianie ze sobą elementów teoretycznie do siebie nie pasujących jest na „Drown Their Moons In Blood” na porządku dziennym. Podstawą tych siedmiu kompozycji jest mariaż dark ambientu o rytualnym, szamańskim wydźwięku z elementami muzyki industrialnej. Jednak takie określenie jest dość płytkie, bowiem ozdobników zaczerpniętych z innych odmian muzycznych tu nie brakuje. Choćby w postaci dodatków orientalnych w „The Head of the Innocent One” czy „”Cherny Shamani” a nawet klimatów Dead Can Dance’owych. Nie będę jednak wykładaj kawy na ławę. Powiem jedynie, że pod wpływem tej mieszanki przestaję logicznie myśleć i zaczynam podążać w jej głąb niczym szczur za zaczarowanym fletem. Tym bardziej, że towarzyszą jej niesamowite, zróżnicowane wokale, czasem demoniczne i jadowite, w innych partiach szeptane i zniewalające. Rzadko muzyka niemetalowa jest w stanie tak mnie zaorać, ale w konfrontacji z dziełami pokroju „Radiance of a Thousand Suns” czy właśnie „Drown Their Moons In Blood” czuję się po prostu bezbronny. Bo te dźwięki zdają się materializować wokół mojej głowy, dotykać lodowatą macką spoconych pleców lub palić oczy i nos gorącym oddechem. Nic więcej nie mam do dodania. Gaszę światło, zakładam słuchawki i odpływam niesiony strumieniem mroku… Dokądkolwiek by nie wiódł.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz