niedziela, 31 października 2021

Recenzja ARGESH „Excommunica”

 

ARGESH

„Excommunica”

Nero Corvino 2021

Od ładnych kilku lat, włoski Black Metal konsekwentnie i wytrwale buduje swoją pozycję na światowej scenie Czarciego grania. Choć nie można odmówić Włochom determinacji i samozaparcia, to niestety większość produkcji z tego gatunku, jaka dociera do mnie z tamtego rejonu globu (poza oczywiście kilkoma chlubnymi wyjątkami), jest bardzo przeciętnej jakości. Są to płytki co najwyżej solidne, które szału nie robią. Wypisz wymaluj, taka sama sytuacja jest z debiutanckim, pełnym albumem hordy Argesh nazwanym „Excommunica”. Materiał ten wypełnia prawie 31 minut pośledniego, średniej jakości Black Metalu o symfonicznym zacięciu. Sporo tu siarczystego napierdalania ku chwale Rogatego, mamy także na tym albumie solidne ilości zimnych, surowych melodii, oraz niezgorszy, mroczny, diabelski klimat. Wszystko zatem wydaje się być na miejscu, więc dlaczego oceniam tę płytkę tylko jako przeciętną? Już wyjaśniam. Bębny, choć potrafią siarczyście przypierdolić, jak i nieco mocniej przegnieść do gleby wyglądają na puszczone z trupa (choć podobno obsługuje je niejaki HHG) i mimo że są nie najgorzej zaaranżowane, to brzmią jak gówno. Ich dźwięk jest suchy, syntetyczny, plastikowy, a mocy w nim tyle, co kot napłakał. Wiosła robią za to bardzo dobrą robotę, rzeźbiąc agresywne, jadowite riffy o sporej melodyjności, potrafią zagrać także ciekawe, dopracowane partie solowe, a dysonansowe, atonalne zagrywki o rytualnym szlifie i bardziej popapranych strukturach, jakie słyszymy w ich wykonaniu,  zdecydowanie urozmaicają wszechobecną tu, szarą przeciętność i w zasadzie tylko dzięki pracy gitar chce się w ogóle słuchać tej płytki, mimo tego, iżjak na mój gust są one czasami nieco zbyt wycofane i lekko giną w miksie. Wokale inspirowane do pewnego stopnia wampirem z Hertford (chodzi o tego wampira, który maluje kredkami) niczym szczególnym się nie wyróżniają, ale swoje robią, a czyste partie śpiewu, które z kolei zapatrzone są w to, co robił Vortex w Dimmu Borgir w porównaniu do swego pierwowzoru,  wypadają raczej blado, więc dobrze, że nie są wykorzystywane zbyt często. Wszystkie, zastosowane tu orkiestracje, melodeklamacje, tajemnicze, rytualne szepty, czy też wykorzystane niezgorzej industrialne patenty tworzą całkiem niezłą, tajemniczą, okultystyczną, modlitewną z lekka atmosferę, ale brakuje im odpowiedniej dynamiki, aby dojebać konkretnie i spowodować, że wyprostują się zwoje mózgowe słuchacza (zapewne zespół dysponował ograniczonym budżetem, więc zastosowano wersję oszczędnościową). Jeżeli ta płytka miała zaznaczyć obecność na scenie takiej hordy, jak Agrest (oj, przepraszam Argesh), to swoją funkcję spełniła, jeżeli jednak zespół oczekiwał po tej produkcji czegoś więcej, to sorry, ale ni chuja, nic z tego będzie. „Excommunica” zatem, to materiał, którym mogą zainteresować się jedynie bezkrytycznie oddani temu gatunkowi wyznawcy Symphonic Black Metalu. Reszta śmiało może sobie odpuścić.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz