piątek, 8 października 2021

Recenzja Destructo „Demonic Possession”

 

Destructo

„Demonic Possession”

Dying Victims 2021

Trochę mnie Holendrzy postraszyli, bo przez pierwsze półtorej minuty otwierające ich debiutancki krążek zastanawiałem się, czy czasem Dying Victims nie zaczyna zmieniać profilu na stricte blackmetalowy. Na szczęście po chwili pojawił się thrashowy motyw i panowie pognali w starsze klimaty. Trzeba jednak przyznać, że wspomnianego black metalu jest na „Demonic Possession” spora garść, lecz został on zgrabnie przykryty speedmetalową albo nawet rock’and’rollową kołderką. Przede wszystkim z każdego kąta wali tu starocią i klasyką. Utwory oparte są na konkretnym riffowaniu a nie dwóch chwytach plus bezduszne wypełniacze, jak ma to miejsce w wielu przypadkach. A takich akordów przy których głowa sama zaczyna wirować jest tu niemało. Sprawdźcie choćby mocno podkręcony „In Service of No One” czy „Necromancy”. Zresztą nawet gdy z żywego tempa Destructo zejdą nieco w dół, to i tak ich dźwięki przesiąknięte są tym charakterystycznym zapachem lat osiemdziesiątych. Powiecie zatem, że jest to płyta łatwa do przewidzenia. Nic bardziej błędnego. Znajdziecie na niej, poza głównymi składnikami, przynajmniej kilka zapożyczeń nie tak oczywistych gatunkowo, jak choćby mocno kojarzące mi się z ostatnim Whalesong zakończeniem „Satan’s Hammer” albo wyjątkowo prosty i zmuszający do moshu punkowy „Total Death”. Zresztą każdy strzał na tym krążku jest jakiś. Destructo nie wałkują w kółko tego samego tematu, tylko sięgają coraz po inny, chwytliwy motyw, w czym zapewne wielce pomocny okazał się odpowiednio opanowany warsztat. Bo że panowie potrafią w instrumenty słychać tu wyraźnie, dzięki czemu oderwać się od „Demonic Possession” naprawdę niełatwo. Ten materiał na swój flow, cha swój charakter i co najważniejsze wciąga z każdą chwilą coraz mocniej. Fajnie też brzmi, nie jakoś na siłę po staremu, lecz idealnie do tworzonych przez zespół dźwięków. Powiem zatem najkrócej jak się da: do mnie te nagrania przemawiają głośno i wyraźnie, bez mamrotania pod nosem. Aha, i na koniec jeszcze jedno. Jeśli ktoś patrząc na logo Destructo spodziewa się znaleźć na tym albumie spore zagęszczenie klonów Sarcofago, to się mocno zdziwi. Bo ci Holendrzy to pod tym względem chyba tacy trochę żartownisie.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz