wtorek, 19 października 2021

Recenzja Funeral Winds „Gruzelementen”

 

Funeral Winds

„Gruzelementen”

New Era Productions 2021

Z Funeral Winds jest taka historia, że mimo iż zespół istnieje już trzydzieści lat, to jakoś niespecjalnie zaistniał, przynajmniej na naszym podwórku, na większą skalę. Przyznam, że sam poczynań tego jednoosobowego projektu nie śledziłem z wypiekami na twarzy a najnowszy materiał trafił do mojego odtwarzacza trochę przez przypadek. I absolutnie z tego powodu nie narzekam, gdyż okazuje się, że „Gruzelementen” to płyta z rodzaju co to ją tygrysy lubią najbardziej. Powodów jest przynajmniej kilka, więc po kolei. Przede wszystkim Funeral Winds prezentuje czysto satanistyczne podejście do black metalu, bez filozofowania o kosmosie czy pięknie natury. Tu jest piekło, Szatan i desekracja wszelkich świętości. To raz. Dwa – ten materiał brzmi dokładnie tak, jak powinien brzmieć rasowy czarny metal – surowo, szorstko i bez zabawy komputerem w czyszczenie poszczególnych ścieżek. Jedynie masywny, chłoszczący uszy piwniczny brud. Kolejna rzecz to kompozycje. Niby proste, jednak zawierające sporą dawkę melodii. Ale nie jakiegoś tam pitolenia, raczej chodzi mi o akordy mogące kojarzyć się z końcówką lat osiemdziesiątych, które w połączeniu z wpływami drugiej fali tworzą siarczystą mieszankę prawdziwego diabelstwa. Utwory utrzymane są głównie w szybkim tempie z mniej licznymi wyjątkami, gdzie tremolo przechodzą w staroszkolne riffowanie. No i na koniec wokal, będący klasycznym przykładem zdzierania gardła do krwi w imię Belzebuba. Dla pikanterii wrzucono to także parę wprowadzaczy czy też interludiów, które są niczym kropla tabasco dodana do całości. Można poniekąd ten materiał porównać do wczesnych nagrań Mayhem czy surowej wersji Marduk, jednak jakiekolwiek inspiracje dźwięczały autorowi w głowie, zostały one bardzo umiejętnie ubrane we własne szaty. I to szaty, które Hellchrist Xul  nosi konsekwentnie od chwili założenia omawianego projektu. Czego by zatem nie mówić, nowy krążek Funeral Winds to wkurwiony, plujący na Nazareńczyka black metal. Dokładnie taki, jakim ten gatunek był w pierwotnym zamyśle. Nic tylko słuchać i deptać krzyże. Ave!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz