„Charnel Noir”
Debemur
Morti Productions 2021
Tajemniczy,
ponury, pogrążony w mroku, posępny, transowy, hipnotyzujący. Przytoczone tu
określenia doskonale opisują drugi, pełny album londyńskiego projektu Light od
the Morning Star, który chwilkę temu przybrał materialną postać pod skrzydłami
Debemur Morti Productions. „Charnel Noir” to nasycona ciemnością, dosyć gęsto
tkana muzyczna zawiesina stworzona z doskonałego połączenia przytłaczających,
Doom Metalowych wibracji z widmowymi echami klimatycznego Black/Post-Black
Metalu, lodowato zimnymi, szorstkimi
strukturami zbudowanymi na post-punkowym rdzeniu z lat 80-tych i wijącymi
się, wciągającymi, trzymającymi w napięciu elementami korzennego, tradycyjnego,
koncepcyjnie czystego Gotyckiego Rocka. Choć bardzo ostrożnie i ze sporą
rezerwą podchodzę do tego rodzaju hybrydowych połączeń, to przyznaję otwarcie,
że muza, jaką stworzyło na swej najnowszej płycie Światło Porannej Gwiazdy,
jest kurwa wyśmienita i ryje beret bardzo konkretnie. Świetnie zaaranżowane,
jak i brzmieniowo dopasowane beczki, mimo że „martwe” (a przynajmniej tak mi
się zdaje), miażdżą i wgniatają w podłoże przy pomocy tępych uderzeń, nawet w
najwolniejszych partiach tego albumu. Wysunięty momentami do przodu,
chropowaty, wyrazisty bas o szorstkich krawędziach wzmacnia siłę ich
oddziaływania, a dodatkowo nadaje całej płycie lekko industrialnego wydźwięku. Poczerniałe,
chłodne, raz bardziej subtelne, innym razem kłujące niczym rozgrzane do
czerwoności igły, ekspansywne, choć nierzadko dosyć chwytliwe riffy natrętnie
wdzierają się w przestrzenie pod czaszką, penetrują zakamarki umysłu i
stosunkowo ciężko je stamtąd wyprosić. W warstwie wokalnej również wiele się
dzieje. Sugestywne, czyste, głębokie, nawiedzone, uwodzicielsko złowrogie,
niepokojące śpiewy ślizgające się po tych ponurych, lodowatych otchłaniach
dźwięków przechodzą nierzadko płynnie do upiornego, jeżącego włosy na karku,
bluźnierczego, przerażającego szeptu i wraz z żałobnym, pogrzebowym,
przesiąkniętym krwawymi oparami klawiszem budują atmosferę makabrycznej,
martwej pustki, jaka unosi się nad tym krążkiem. Doprawdy, dawno już nie
słyszałem tak dobrej płyty osadzonej w tradycyjnych klimatach gotyckich, jak „Charnel
Noir”. Wcale się nie dziwię, że Debemur Morti postanowiło wydać ten album, mrok
jest tu bowiem tak lepki i gęsty, że dosłownie można go kroić nożem, a poza
tym, im dłużej słuchasz tego albumu, tym szersze spektrum czerni w nim
dostrzegasz i tym trudniej także jest się od tej płytki uwolnić. Nie wiem, czy
ktoś z Was zechce pochylić się nad tym materiałem i prawdę rzekłszy mam na to
wyjebane. Ja uważam, że warto, jak chuj warto! Tak, czy siusiak, ja to kurwa
kupuję!
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz