INDUSTRIAL NOISE
„Paradoxo”
Cianeto Discos 2021
Istniejący
z przerwami od 1994 roku, brazylijski IndustrialNoise doczekał się wreszcie
swego pierwszego, pełnego krążka. Szanuję tę grupę za niezachwianą postawę i
konsekwentne szerzenie ohydnej, Grindcore’owej zarazy, ale od samego początku
jakoś niespecjalnie trafiała do mnie muza Industrial Noise i „Paradoxo” na
pewno tego stanu rzeczy nie zmieni. Rzeczoną płytkę wypełnia bowiem surowy,
prosty, zabarwiony korzennym Death Metalem, niewybredny, oparty na Punkowych
schematach Grindcore, który może i kopie solidnie, ale większych uszczerbków na
zdrowiu nie powoduje (przynajmniej u mnie). Panowie niewątpliwie napierdalają
szczerze i z zaangażowaniem, ale do najlepszych w tym gatunku brakuje im
jeszcze sporo. Beczki sieją co prawda niezgorszy, ale jednak klasycznie prosty
rozpierdol, podobnie, jak wtórujący im, ziarnisty bas o zaostrzonych
krawędziach, riffy także posiadają wyjątkowo nieskomplikowane, bezpośrednie
struktury zakorzenione w bezceremonialnym, okrutnym, ale powiedzmy to sobie szczerze, bardzo
prostym nakurwianiu, a wokale, choć momentami niechlujne i chaotyczne są obskurne,
agresywne, a chwilami wręcz furiackie i idealnie dopełniają obrzydliwą, brudną,
odrażającą warstwę muzyczną prezentowaną tu przez Industrial Noise. Podobnie
jak muzyka, tak i brzmienie jest ziarniste, bezlitosne, surowe, odpychające,
plugawe i nacechowane pierwotnym barbarzyństwem. No rozpierdol robi ta płytka
całkiem solidny, ale co z tego, skoro ta korzenna, dzika, bezpośrednia i
niewątpliwie brutalna jazda nie wywołuje u mnie absolutnie żadnych emocji. Jest
to niespełna 26 minut okrutnej, ale niestety nieco bezpłciowej rozpierduchy, gdzie forma zdecydowanie przeważa nad treścią. Niech sobie
jednak chłopaki z Brazylii z panem bogiem dalej napierdalają swoją grind’ową
surowiznę, gdyż na pewno znajdzie ona swoje grono chyba raczej nielicznych, ale
za to wiernych odbiorców. Ja jak na razie się do nich nie zaliczam.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz