Caveman Cult
„Blood and Extinction”
NWN!
2021
Ross Bay Cult
Eternal odcinek 666. Zatem będzie krótko i na temat, bo o
rzeczach oczywistych elaboratów nie ma sensu pisać. Podczas gdy Blasphemy
wznowili działalność jedynie na polu koncertowym, ich spadkobiercy działają
prężnie pod wieloma imionami. Jednym z nich jest amerykański Caveman Cult,
zespół, który nawet nie udaje, że tworzy coś nowego. Oni po prostu napierdalają
ku czci wspomnianego w pierwszej linijce tego tekstu cmentarza. W zasadzie
wszystko co znajdziecie na tej płycie, począwszy od staroszkolnego, zasyfionego
brzmienia, poprzez charakterystycznie rzygane wokalizy, bliźniacze tempa a na
gitarowych, chaotycznych akordach kończąc przypomina mistrzów z Kanady. Dzieje
się tu wojna spod znaku maski gazowej i pasu z nabojami. Kolejne numery
druzgoczą swoją intensywnością a ich jedynym celem jest zadawanie cierpienia,
obrzydliwie zboczone znęcanie się nad słabymi i ostateczna anihilacja całej
ludzkości. Różnorodność jest w tej muzyce pojęciem obcym i każdy antagonista
war metalu bardzo łatwo wypunktuje „Blood and Extinction” jako płytę
monotematyczną. No i dobrze, i niech wypierdala, bo jełop jebany zapewne nigdy
w życiu nie pojmie, że są ludzie którzy właśnie takie oklepane granie na jedno
kopyto łykają jak dziwka spermę i jeszcze oblizują się z rozkoszą. Materiał ten
trwa zaledwie dwadzieścia dwie minuty i podzielony jest na dziewięć nuklearnych
pocisków. Wierzcie mi, jest to dawka idealna by spuścić światu taki wpierdol,
jak meteoryty dinozaurom. Nikt żywy stąd nie wyjdzie i żywy stąd nie wyjdzie
nikt. Prymitywna okładka, banalne tytuły utworów, wtórna muzyka pozbawiona
finezji i własnego „ja”. Jak się nie podoba, to spierdalajcie w trymiga, bo
Caveman Cult spuszczą napalm na waszą wioskę i żadnych bardziej ambitnych
piosenek już w życiu nie posłuchacie. Szatan! Wojna! Profanacja! Wypierdalać!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz