Mondocane
„Gloria”
Fallen Temple 2022
Bardzo nie lubię czekać. Nie żebym zaraz był
niecierpliwy, ale jak jestem głodny to wolałbym mieć obiad podany od razu.
Całkiem niedawno debiutancki krążek Mondocane ogromnie mnie zaskoczył i
pozostawił w pamięci głęboki ślad, a tu już za drzwiami stoi album numer dwa, o
bezceremonialnym tytule „Gloria”. Takie tempo pracy lubię. Co nie zmienia
oczywiście faktu, że moje oczekiwania względem następcy „Dvala” ustawione były
na bardzo wysokim poziomie. Drugi album Szweda przynosi trzydzieści siedem
minut black metalu. Dość mocno odmiennego od zawartości debiutu, a jednak nie
pozostawiającego wątpliwości co do jego autorstwa. O ile „Dvala” był rodzajem
podróży wgłąb niezbadanych katakumb do jądra ciemności, tak „Gloria” prezentuje
bardziej urozmaicone spojrzenie na czarny metal i jest dowodem na to, że
kompozytor nadal szuka nowych ścieżek zamiast dreptać w miejscu albo podążać
tymi już udeptanymi. Nie zrozumcie mnie źle, trzon „Gloria” to nadal surowy
black metal z okresu drugiej fali, chłodny, agresywny i charakterystycznie
melodyjny. Wciąż znajdziecie tu sporo północnych tremolo pomieszanych z
riffowaniem bardziej klasycznym, dość prostego perkusyjnego łupania oraz
przeszywający, ziejący lodem chropowaty wokal. Ale poza tymi raczej szybkimi
fragmentami bardzo dużo w tych utworach ciekawych i różnorodnych ozdobników. I
nie mówię tu jedynie o klawiszach, których zastosowanie rozpościera się od
delikatnych muśnięć w tle, po tworzącą atmosferę starego horroru
pierwszoplanową rolę w „Mytus”, wzbogaconym dodatkowo jakimiś filmowymi
samplami. Zaskakuje także zastosowanie żeńskich chórków w drugim na liście „Via
Dolorosa”, utworze mocno symfonicznym, ale bynajmniej nie mdłym, będącym
dowodem na to, że wpływów muzyki klasycznej także można używać z głową. Innym,
raczej niekoniecznie oczekiwanym zabiegiem jest utwór „Demons”, będący tak
naprawdę przeróbką „Personal Jesus” wiadomo kogo. Niecodzienny jest także
instrumentalny „Soil” na zakończenie, brzmiący trochę jak metalowa
interpretacja muzyki filmowej. Zresztą myślę, że muzyka Mondocane tak naprawdę
może być interpretowana na różne sposoby, w zależności od punktu odniesienia. I
chyba o to właśnie autorowi chodziło, by była ona black metalem, ale już
niekoniecznie jednowymiarowym. Ja czuję się więcej niż usatysfakcjonowany i nie
mam nic przeciwko temu, by kolejny album ponownie mnie czymś zaskoczył.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz