Mortuus
(SWE)
„Diablerie”
W.T.C. Productions 2022
Niezbyt
często Mortuus zaszczyca swoich odbiorców swoimi wydawnictwami. Od początku
swojej kariery, która miała miejsce w 2003 roku, do dzisiaj wydali zaledwie
trzy duże płyty. Z trzecią i zarazem najnowszą produkcją możemy obcować, za
sprawą W.T.C. Productions, już od czternastego czerwca. To co szwedzcy muzycy
zawarli na swoim ostatnim albumie jest kontynuacją koncepcji, jaką obrali
kilkanaście lat temu. W porównaniu do poprzedniej „Grape Of The Vine” brzmienie
zostało nieco zagęszczone, strojenie straciło trochę na ostrości, ale za to
stało się bardziej ziarniste. Szwedzi z zabójczą upartością trzymają się
swojego pomysłu na black metal. Za pomocą swoich instrumentów kreślą spokojnie
płynące riffy, które hipnotyzują niczym w latach dziewięćdziesiątych. Tempa
zmieniają się rzadko. Poza drugim utworem dominuje wolna motoryka, która
przelotnie przyspiesza, aby zrazu wyhamować do zera i przeobrazić się w łagodny
przerywnik, przełamujący dość jednostajny charakter każdego z kawałków. Całość
jest dostatecznie klimatyczna, co podbijają nienachalne klawisze, które również
za pomocą mrocznych melodii, dodają epickości. Wydźwięk „Diablerie” cechuje się
ponurą, ale też depresyjną atmosferą. Powoli i ustawicznie zaciska się wokół
słuchacza, zupełnie jak trujący bluszcz, chcąc pozbawić powietrza i tym samym
odebrać życie. Tak więc świeży krążek byłych członków Ondskapt i Ofermod, to 43
minuty mozolnego, a może nawet wręcz, doomowego black metalu, który czasami
pojawia się na rynku, lecz odnoszę wrażenie, że tylko incydentalnie. Może to i
dobrze, bo zalew tego typu muzyki, niskociśnieniowców mógłby uśpić na wieki, a
tak jest miłą odskocznią od agresywniejszych tonów i nie brak mu diabelskości.
Jest równie zimny i nieludzki jak jego „kuzyni”. Jeśli nie mieliście okazji się
zapoznać, polecam bardzo.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz