ATOMIC AGGRESSOR
„Invoking the Primal Chaos”
(12”Mlp)
Hells
Headbangers Records 2021
Horda
Atomic Aggressor to członkowie szacownej, starej gwardii Death Metalowego
dziedzictwa Chile. Zawsze wierni obranej dawno temu drodze, zawsze szczerzy,
niezłomni i bezkompromisowi w głoszeniu śmiertelnego przesłania. Ten krótki
wstęp przeznaczony jest dla młodszych rocznikowo adeptów metalowego szaleństwa
(bez urazy), gdyż starym wyjadaczom sylwetki tego zespołu przedstawiać raczej
nie trzeba (a przynajmniej taką mam nadzieję). Praktycznie każda ich produkcja,
począwszy od materiałów demoz przełomu lat 80-tych i 90-tych potrafiła zbesztać
mnie niesamowicie, a zarazem przyprawić o niemal ekstatyczną przyjemność. W
przypadku „Invoking…” absolutnie nic się kurwa nie zmieniło. Jakże jednak mogło
się coś zmienić, skoro Atomic Aggressor cały czas nakurwia nasączony okultyzmem
Old School Death Metal, który po prostu w chuj rozpierdala. Zawsze zresztą, gdy
słyszę tak skonstruowany i z taką pasją odegrany Metal Śmierci starej szkoły,
to jestem totalnie rozjebany. Nie jest to co prawda nowy materiał, gdyż jego
premiera miała miejsce w 2019 roku, ale mam na to wyjebane i bardzo dobrze, że
Hells Headbangers pod koniec ubiegłego roku wtłoczyło te cztery wałki na
12-calowy placek z vinylu, gdyż to muzyka idealnie wręcz stworzona do tego
formatu. Ta Ep’ka emanuje bowiem niesamowitą świeżością i intensywnością, a
zarazem posiada miażdżący, diaboliczny feeling, jaki cechuje najlepsze tylko w
tym gatunku produkcje. I nie chodzi o to, żeby po raz kolejny powtarzać i
udowadniać, że beczki sieją cudowną, klasyczną rozpierduchę, bas wywraca
wnętrzności, tradycyjnie podane, śmiertelne riffy rozrywają w pizdu, a
demoniczny, bluźnierczy growling bez dwóch zdań inspirowany jest wyziewami z
samego dna piekieł. Niezaprzeczalnym jest jednak fakt, że „Przywoływanie
Pierwotnego Chaosu” czerpie pełnymi garściami z najlepszych, klasycznych formuł
i wzorców, odrzucając jednak z całą mocą wszelakie puste gesty,jak i tanie
efekciarstwo. Słychać więc, że silne piętno odcisnęły tu dźwięki i tekstury,
jakie znamy z „Altars of Madness”, jednak Chilijski kwartet zachowuje tu własną
tożsamość, a te kultowe wzorce stanowią jeno potężne źródło inspiracji. Cała
siła „Invoking…” leży zatem w tym, że choć produkcję tę zbudowano na
tradycyjnym kręgosłupie Old School Death Metalu, to jednak kompozycje te
posiadają zdecydowanie własny charakter z nieco inną, chwilami niestabilną
chromatyką, harmoniami rodem z Ameryki Południowej, czy też bardziej
popapranymi, szalonymi fakturami poszczególnych dźwięków. Dlatego też od zawsze
uważałem i uważam tak nadal, że muzyka Atomic Aggressor, to coś więcej, niż
szary, zwykły Old School Death Metal.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz