czwartek, 23 czerwca 2022

Recenzja ATOMIC AGGRESSOR „Invoking the Primal Chaos”

 

ATOMIC AGGRESSOR

„Invoking the Primal Chaos” (12”Mlp)

Hells Headbangers Records 2021

Horda Atomic Aggressor to członkowie szacownej, starej gwardii Death Metalowego dziedzictwa Chile. Zawsze wierni obranej dawno temu drodze, zawsze szczerzy, niezłomni i bezkompromisowi w głoszeniu śmiertelnego przesłania. Ten krótki wstęp przeznaczony jest dla młodszych rocznikowo adeptów metalowego szaleństwa (bez urazy), gdyż starym wyjadaczom sylwetki tego zespołu przedstawiać raczej nie trzeba (a przynajmniej taką mam nadzieję). Praktycznie każda ich produkcja, począwszy od materiałów demoz przełomu lat 80-tych i 90-tych potrafiła zbesztać mnie niesamowicie, a zarazem przyprawić o niemal ekstatyczną przyjemność. W przypadku „Invoking…” absolutnie nic się kurwa nie zmieniło. Jakże jednak mogło się coś zmienić, skoro Atomic Aggressor cały czas nakurwia nasączony okultyzmem Old School Death Metal, który po prostu w chuj rozpierdala. Zawsze zresztą, gdy słyszę tak skonstruowany i z taką pasją odegrany Metal Śmierci starej szkoły, to jestem totalnie rozjebany. Nie jest to co prawda nowy materiał, gdyż jego premiera miała miejsce w 2019 roku, ale mam na to wyjebane i bardzo dobrze, że Hells Headbangers pod koniec ubiegłego roku wtłoczyło te cztery wałki na 12-calowy placek z vinylu, gdyż to muzyka idealnie wręcz stworzona do tego formatu. Ta Ep’ka emanuje bowiem niesamowitą świeżością i intensywnością, a zarazem posiada miażdżący, diaboliczny feeling, jaki cechuje najlepsze tylko w tym gatunku produkcje. I nie chodzi o to, żeby po raz kolejny powtarzać i udowadniać, że beczki sieją cudowną, klasyczną rozpierduchę, bas wywraca wnętrzności, tradycyjnie podane, śmiertelne riffy rozrywają w pizdu, a demoniczny, bluźnierczy growling bez dwóch zdań inspirowany jest wyziewami z samego dna piekieł. Niezaprzeczalnym jest jednak fakt, że „Przywoływanie Pierwotnego Chaosu” czerpie pełnymi garściami z najlepszych, klasycznych formuł i wzorców, odrzucając jednak z całą mocą wszelakie puste gesty,jak i tanie efekciarstwo. Słychać więc, że silne piętno odcisnęły tu dźwięki i tekstury, jakie znamy z „Altars of Madness”, jednak Chilijski kwartet zachowuje tu własną tożsamość, a te kultowe wzorce stanowią jeno potężne źródło inspiracji. Cała siła „Invoking…” leży zatem w tym, że choć produkcję tę zbudowano na tradycyjnym kręgosłupie Old School Death Metalu, to jednak kompozycje te posiadają zdecydowanie własny charakter z nieco inną, chwilami niestabilną chromatyką, harmoniami rodem z Ameryki Południowej, czy też bardziej popapranymi, szalonymi fakturami poszczególnych dźwięków. Dlatego też od zawsze uważałem i uważam tak nadal, że muzyka Atomic Aggressor, to coś więcej, niż szary, zwykły Old School Death Metal.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz