Snake Eyes
“No One Left To Die”
Defense Rec. / Mythrone Promotion 2022
Mimo iż Snake Eyes istnieją już dwadzieścia lat, to dotychczas nie był to zespół wyjątkowo płodny. Wystarczy nadmienić iż debiutancki album ukazał się w roku dwa tysiące dziesiątym, a na nowy pełen materiał musieliśmy czekać aż do tej chwili. To znaczy, kto czekał, ten czekał, bo dla mnie to nazwa nowa, tym bardziej ciekaw byłem, co takiego panowie prezentują. „No One Left To Die” to blisko godzina thrashowego łojenia, zainfekowanego dość mocno wpływami deathmetalowymi oraz przyprawiona szczyptą klasycznego heavy metalu. Zatem może po kolei. Jeśli chodzi o thrash, który tu zdecydowanie dominuje, to nie jest to zwykłe gnanie przed siebie w stylu kapel retro. Kompozycje Ślązaków są zdecydowanie zróżnicowane i rozbudowane, zawierające w sobie nie tylko energiczne akordy ale i sporo fragmentów pokombinowanych. Można powiedzieć, iż są chwilami nieco nieprzewidywalne i zaskakujące. Duża w tym zasługa warsztatu muzycznego, który to panowie mają opanowany na bardzo wysokim poziomie, dzięki czemu techniczne zagrywki jakie się tu przewijają są naprawdę interesujące i wciągające. Dla kontrastu można na płycie doszukać się też elementów prostych jak konstrukcja cepa. Tylko że, jak to bywa w wielu przypadkach, te fragmenty proste nie są zwykłymi uzupełniaczami, ale bardzo logicznie komponują się z całością. Do swoich wymyślnych dość konstrukcji Snake Eyes wrzucili także nieco melodii przypominających twórczość Schuldinerową oraz gałą garść bardzo dobrych, płynących swobodnie solówek. Nie brak tu też wpływów Slayer jak i nielicznych, ale jednak, rytmów bardziej hardcorowych oraz linii bardzo klasycznych. Wspomnieć też należy o wokalu, którego barwa nie należy do standardowych. Niby jest to taki wrzeszczany growl, ale o bardzo oryginalnej barwie. Początkowo myślałem, że ciężko mi będzie dobrze się tą muzyką bawić, głównie z powodu długości tego albumu. Szybko jednak okazało się, iż każdy następny odsłuch przynosił ze sobą nowe emocje i odsłaniał niezauważone wcześniej smaczki. Podoba mi się utrzymany w tej muzyce balans między ostrymi riffami a swojego rodzaju łagodnością. Zatem jeśli macie ochotę na thrash metal bardziej rozbudzający wyobraźnię niż jedynie ostrą łupankę, to sięgajcie po ten materiał bez obaw. Ma on bowiem sporo do zaoferowanie i nudzić się nie będziecie.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz