Hellfire Deathcult
„Al Nombre De La Muerte”
Helter Skelter Productions / Regain Records 2022
Dla
miłośników Archgoat, Morbosidad czy też Black Witchery będzie to nie lada
gratka, bo po czterech latach nieobecności, wraca z nowym wyziewem Hellfire Deathcult.
Ich nowa produkcja zawiera jedenaście utworów, z których przez 35 minut wycieka
smrodliwe i pierwotne zło. Co prawda w porównaniu do swoich „kuzynów” spod
znaku black / death z ukierunkowaniem na war, jest tutaj nieco spokojniej.
Dźwięki płyną w równym tempie, niekiedy zwalniając, ale jakichś szaleńczych
zrywów tu nie uświadczysz. Brudne do granic gitary wraz z ważącą chyba tonę
sekcją rytmiczną, generują raczej jednostajne i hipnotyczne akordy, którew
skrajnie beznamiętnym okrucieństwie gniotą czaszkę i nie mają zamiaru pytać,
czy boli. Tłukące beczki wygrywają wojenny rytm, a towarzyszący im szum talerzy,
zwiastują nadciągającą zbrojną ofensywę zastępów Szatana. Delikatnie grindujące
kompozycje uporczywie suną przed siebie niczym toksyczny powiew broni biologicznej,
za którym w odpowiednich kombinezonach i maskach gazowych, podąża horda,
prowadzona przez samego kozła. Bulgoczący growl wokalisty sączy złowrogie
zaklęcia i pluje bluźnierstwem wokół. Tak więc tych trzech Amerykanów, w ten
właśnie sposób po raz kolejny traktuje swoich fanów, zalewając nawałnicą
brutalnego brzmienia, nie pozostawiając wątpliwości, że pretendentami do ekipy
z Ross Bay są bez dwóch zdań. „Al Nombre De La Muerte” to kolejny powiew
niewyobrażalnego gorąca, które przynosi ze sobą zagładę dla całej ludzkości.
Lawa, smoła, fetor, ropa jątrząca się z ran i pocałunek diabła. No i co tam
jeszcze chcecie. Giń świecie, giń!
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz