środa, 1 czerwca 2022

Recenzja Eschatology „Eschatology”

 

Eschatology

„Eschatology”

ShadowRecords / RegainRecords 2022

Właściwie to trudno opisać słowami co się tutaj odjebało. Trzech panów, dwóch Szwedów znanych z Craft i Mordbrand wraz z Polakiem z Medico Peste, weszło do studia i nagrało materiał, który ukaże się trzydziestego czerwca dzięki Shadows i Regain Records. Mając na uwadze dokonania ich, że się tak wyrażę, macierzystych bandów, a także piętno jakie do dzisiaj wywierają one na metalowej scenie, spodziewałem się czegoś naprawdę mocnego. I zdziwiłem się okrutnie, bo się nie pomyliłem. Słuchając „Eschatology” ciężko się silić na porównania chociaż pierwiastki zespołów, z których ci trzej muzycy się wywodzą, siłą rzeczy tu istnieją. Są jednak bardzo precyzyjnie ze sobą połączone, tworząc zupełnie nową jakość. Z cech charakterystycznych dla twórczości tych kapel powstał wspaniały koktajl, który trzeba popijać powoli, ponieważ można się zachłysnąć. Materiał ten, to cztery utwory, które przynoszą mrok i zamieniają ten świat w puste i zimne miejsce. Wszystko dzieję się za pomocą lodowatych gitar, które w towarzystwie dobrze słyszalnego basu i „pukającej” perkusji, generują mizantropijne riffy, mknące w średnich i szybkich tempach. Dzięki nim dostajemy okrutny w swym wyrazie miszmasz atrybutów wyżej wspomnianych formacji. Bezkompromisowa agresja to Craft, specyficzne bujanie Mordbrand, pojawiające się momentami psychodeliczne i bezduszne w swym wyrazie zagrywki, to nic innego jak Medico Peste. Całość okraszona niesamowitym wokalem, wydobywającym się z gardła naszego rodaka, który swoją bezlitosną naturą, pożera te resztki światła, których nie zdołała połknąć ta przeraźliwie nieludzka muzyka. Napięcie, które wywołują dźwięki tej produkcji rośnie z każdym kawałkiem, aby osiągnąć punkt kulminacyjny w ostatnim numerze. To co wyczynia tutaj Eschatology, w pierwszej jego części, to emanacja zła oraz istny obłęd. Ja miałem gęsią skórę na całym ciele. Cóż, ten polsko – szwedzki tercet zdaje mi się, że potężnie wstrząśnie sceną black metalu, udowadniając, że można grać nowocześnie i nie kaleczyć rzemiosła. Zajebista rzecz. Ostatni raz tak odleciałem w zeszłym roku, słuchając Akolyth.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz