„Triade II: Hemera”
Debemur Morti Productions 2022
Minął rok, jak dostała w krok,
więc najwyższy już czas ponownie zakosić ogórka. Oj, to nie ten periodyk.
Chciałem powiedzieć, że troszkę ponad rok minął od ostatniego wydawnictwa Aara,
więc oczywiście szwajcarzy obdarowują swoich fanów kolejną płytą długogrającą.
Doprawdy niesamowita wręcz jest ich regularność w wypuszczaniu kolejnych
produkcji. To jednak także jest temat na inny artykuł, więc nie będę go dalej
rozwijał. Tak czy owak, kolejny ich album stał się faktem. Ostatnio była
„Triade I…”, no więc na chłopski rozum teraz powinna być „Triade II…” i tak też
jest, tegoroczny materiał zespołu nosi bowiem tytuł: „Triade II: Hemera”.
Podobnie, jak i poprzednia płytka, także i ta ma swoje umocowanie w
literaturze. Tym razem inspiracją dla tego albumu była gotycka powieść Chatlesa
Roberta Maturina z 1820 roku zatytułowana „Melmoth Wędrowiec”. Nie zagłębiałem
się jakoś specjalnie w zawartość liryczną tego krążka, ale sama książka, to
kronika przygód irlandzkiego Fausta, który zaprzedaje swą duszę w zamian za
przedłużone życie. Tak więc podobnie, jak na „Triade I…” mamy motyw oddania
swej duszy Rogatemu dla osiągnięcia doczesnych przywilejów. Muzycznie także
możemy powiedzieć, iż najnowsza produkcja Aara jest kontynuacją i naturalnym
rozwinięciem zeszłorocznego krążka. Nadal więc obcujemy z atmosferycznym Black
Metalem, który fanów takiego grania zadowoli, jak amen w pacierzu. Darujcie,
lecz nie będę jakoś specjalnie dokładnie analizował tej płytki, jej rozmachu i
tych wszystkich pierdół, o których zwykle się pisze. Nie mam także zamiaru
rozpisywać się nad pracą poszczególnych instrumentów, czy też nad doskonałymi
umiejętnościami technicznymi muzyków, gdyż w zasadzie musiałbym przepisać to,
co kilka miechów temu napisałem tutaj: https://apocalypticrites.blogspot.com/2021/12/recenzja-aara-triade-i-eos.html. Nie znaczy to jednak, że
„Triade II…” jest jeno wierną kalką poprzedniego wydawnictwa szwajcarskiego
trio. Krążek ten uważam za lepszy. Podoba mi się jego zdecydowanie bardziej
organiczny, żywy charakter brzmienia, a i same kompozycje wg mnie bardziej
przyciągają uwagę. Dzieje się tak głównie za sprawą majestatycznych melodii,
którymi nadziany jest ten album, jak i jego zimnej, klaustrofobicznej,
nieuchwytnej niemal gwałtowności. Sprytne wstrzykiwanie w jego surowe struktury
posępnych chórów, zabarwionych mistycyzmem, tradycyjnych, hinduskich, kobiecych
wokali, czy też ciężkich, masywnie wirujących, dysonansowych tekstur także
powoduje, że zawarte tu wałki mocniej zapadają w pamięć konsumenta muzyki
zespołu. Powiedziałbym również, że album ten skłania się mocniej ku klasycznym
formom Black Metalu, niż jego poprzednik, co w moich oczach jest dużym plusem
tego wydawnictwa. „Triade I…” była dla mnie wydawnictwem tylko solidnym, o
„Triade II…” mogę powiedzieć, że jest to płyta dobra (może z delikatnym
minusem). Ciekawe zatem, co będę mógł powiedzieć o „Triade III…”? Pewnie za ok.
rok się o tym przekonam.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz