sobota, 18 czerwca 2022

Recenzja AARA „Triade II: Hemera”

 

AARA

„Triade II: Hemera”

Debemur Morti Productions 2022

Minął rok, jak dostała w krok, więc najwyższy już czas ponownie zakosić ogórka. Oj, to nie ten periodyk. Chciałem powiedzieć, że troszkę ponad rok minął od ostatniego wydawnictwa Aara, więc oczywiście szwajcarzy obdarowują swoich fanów kolejną płytą długogrającą. Doprawdy niesamowita wręcz jest ich regularność w wypuszczaniu kolejnych produkcji. To jednak także jest temat na inny artykuł, więc nie będę go dalej rozwijał. Tak czy owak, kolejny ich album stał się faktem. Ostatnio była „Triade I…”, no więc na chłopski rozum teraz powinna być „Triade II…” i tak też jest, tegoroczny materiał zespołu nosi bowiem tytuł: „Triade II: Hemera”. Podobnie, jak i poprzednia płytka, także i ta ma swoje umocowanie w literaturze. Tym razem inspiracją dla tego albumu była gotycka powieść Chatlesa Roberta Maturina z 1820 roku zatytułowana „Melmoth Wędrowiec”. Nie zagłębiałem się jakoś specjalnie w zawartość liryczną tego krążka, ale sama książka, to kronika przygód irlandzkiego Fausta, który zaprzedaje swą duszę w zamian za przedłużone życie. Tak więc podobnie, jak na „Triade I…” mamy motyw oddania swej duszy Rogatemu dla osiągnięcia doczesnych przywilejów. Muzycznie także możemy powiedzieć, iż najnowsza produkcja Aara jest kontynuacją i naturalnym rozwinięciem zeszłorocznego krążka. Nadal więc obcujemy z atmosferycznym Black Metalem, który fanów takiego grania zadowoli, jak amen w pacierzu. Darujcie, lecz nie będę jakoś specjalnie dokładnie analizował tej płytki, jej rozmachu i tych wszystkich pierdół, o których zwykle się pisze. Nie mam także zamiaru rozpisywać się nad pracą poszczególnych instrumentów, czy też nad doskonałymi umiejętnościami technicznymi muzyków, gdyż w zasadzie musiałbym przepisać to, co kilka miechów temu napisałem tutaj: https://apocalypticrites.blogspot.com/2021/12/recenzja-aara-triade-i-eos.html. Nie znaczy to jednak, że „Triade II…” jest jeno wierną kalką poprzedniego wydawnictwa szwajcarskiego trio. Krążek ten uważam za lepszy. Podoba mi się jego zdecydowanie bardziej organiczny, żywy charakter brzmienia, a i same kompozycje wg mnie bardziej przyciągają uwagę. Dzieje się tak głównie za sprawą majestatycznych melodii, którymi nadziany jest ten album, jak i jego zimnej, klaustrofobicznej, nieuchwytnej niemal gwałtowności. Sprytne wstrzykiwanie w jego surowe struktury posępnych chórów, zabarwionych mistycyzmem, tradycyjnych, hinduskich, kobiecych wokali, czy też ciężkich, masywnie wirujących, dysonansowych tekstur także powoduje, że zawarte tu wałki mocniej zapadają w pamięć konsumenta muzyki zespołu. Powiedziałbym również, że album ten skłania się mocniej ku klasycznym formom Black Metalu, niż jego poprzednik, co w moich oczach jest dużym plusem tego wydawnictwa. „Triade I…” była dla mnie wydawnictwem tylko solidnym, o „Triade II…” mogę powiedzieć, że jest to płyta dobra (może z delikatnym minusem). Ciekawe zatem, co będę mógł powiedzieć o „Triade III…”? Pewnie za ok. rok się o tym przekonam.

 

Hatzamoth


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz