AARA
„Triade I: Eos”
Debemur Morti Productions 2021
Niemal
z dokładnością szwajcarskiego zegarka Aara wydaje swe kolejne albumy,
doskonaląc własny styl, który ogólnie można określić jako Atmospheric Black
Metal. Tegoroczny, trzeci w ich dorobku album inspirowany jest filozoficznymi
poglądami irlandzkiego pisarza Charlesa Roberta Maturina, który w swych pracach
rozwijał motyw zaprzedania duszy Diabłu. Podobnie, jak na poprzednich, dwóch
płytach projekt ten dostarcza nam zimną, jadowitą muzykę opartą na czarcim korzeniu (zarówno tym klasycznym, jak
i bardziej współczesnym), złożoną z dobrych, operujących w zróżnicowanych
tempach bębnów, zaciekłego, dynamicznego, tnącego głęboko i boleśnie basu,
agresywnych, lodowatych, hipnotyzujących niezgorzej, rozdzierających,
melodyjnych riffów i płomiennych, wysokich, demonicznych wrzasków. Te
tradycyjnie mroczne struktury okraszono na tym albumie nawiedzonymi chórami,
chwytliwymi smyczkami, eterycznymi, majestatycznymi, nieco surrealistycznymi
niekiedy liniami klawisza, który umiejętnie operując z drugiego planu wraz z
bardzo dobrymi partiami wiosła, buduje zagęszczony, nasączony ciemnością,
niepokojący, kabalistyczny klimat całości. Choć każdy ze składników tej
produkcji wykonuje dobrą robotę, to właśnie rzeźbiąca bogato gitara i wycofany
umyślnie parapet wybijają się tu zdecydowanie na pierwszy plan. Subtelne,
neoklasyczne elementy słyszalne zarówno w grze wiosła, jak i teksturach
syntezatora połączone z zamaszystymi ornamentami wirujących riffów, bogactwem
siarczystych, wystawnych, barokowych wręcz melodii, złożonych, zdobnych
harmonii i wyrafinowanych, bombastycznych aranżacji doskonale asymilują się z
tradycyjnie podaną, bezkompromisową, rozdzierającą, ponurą, diabelską surowizną.
Brzmienie tego krążka jest srogie, zacięte, emanuje chłodem i pierwotną siłą, a
zarazem sporo tu przestrzeni dla każdego z instrumentów, więc bez przeszkód
można eksplorować wszystkie zakamarki tej płytki. Aara nie jest jednak absolutnie
żadną jutrzenką Atmospheric Black Metalu, a ich trzeci długograj, to tylko konkretna,
solidna produkcja, której dobrze się słucha, więc 45 minut w towarzystwie
„Triade…” upływa w atmosferze wzajemnego szacunku i zaufania. Dla zwolenników
klimatycznego Black Metalu z filozoficznym zacięciem to niewątpliwie pozycja
warta zakupu. Reszta może sobie spokojnie odpuścić.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz