wtorek, 7 grudnia 2021

Recenzja AARA „Triade I: Eos”

 

AARA

„Triade I: Eos”

Debemur Morti Productions 2021

Niemal z dokładnością szwajcarskiego zegarka Aara wydaje swe kolejne albumy, doskonaląc własny styl, który ogólnie można określić jako Atmospheric Black Metal. Tegoroczny, trzeci w ich dorobku album inspirowany jest filozoficznymi poglądami irlandzkiego pisarza Charlesa Roberta Maturina, który w swych pracach rozwijał motyw zaprzedania duszy Diabłu. Podobnie, jak na poprzednich, dwóch płytach projekt ten dostarcza nam zimną, jadowitą muzykę opartą na  czarcim korzeniu (zarówno tym klasycznym, jak i bardziej współczesnym), złożoną z dobrych, operujących w zróżnicowanych tempach bębnów, zaciekłego, dynamicznego, tnącego głęboko i boleśnie basu, agresywnych, lodowatych, hipnotyzujących niezgorzej, rozdzierających, melodyjnych riffów i płomiennych, wysokich, demonicznych wrzasków. Te tradycyjnie mroczne struktury okraszono na tym albumie nawiedzonymi chórami, chwytliwymi smyczkami, eterycznymi, majestatycznymi, nieco surrealistycznymi niekiedy liniami klawisza, który umiejętnie operując z drugiego planu wraz z bardzo dobrymi partiami wiosła, buduje zagęszczony, nasączony ciemnością, niepokojący, kabalistyczny klimat całości. Choć każdy ze składników tej produkcji wykonuje dobrą robotę, to właśnie rzeźbiąca bogato gitara i wycofany umyślnie parapet wybijają się tu zdecydowanie na pierwszy plan. Subtelne, neoklasyczne elementy słyszalne zarówno w grze wiosła, jak i teksturach syntezatora połączone z zamaszystymi ornamentami wirujących riffów, bogactwem siarczystych, wystawnych, barokowych wręcz melodii, złożonych, zdobnych harmonii i wyrafinowanych, bombastycznych aranżacji doskonale asymilują się z tradycyjnie podaną, bezkompromisową, rozdzierającą, ponurą, diabelską surowizną. Brzmienie tego krążka jest srogie, zacięte, emanuje chłodem i pierwotną siłą, a zarazem sporo tu przestrzeni dla każdego z instrumentów, więc bez przeszkód można eksplorować wszystkie zakamarki tej płytki. Aara nie jest jednak absolutnie żadną jutrzenką Atmospheric Black Metalu, a ich trzeci długograj, to tylko konkretna, solidna produkcja, której dobrze się słucha, więc 45 minut w towarzystwie „Triade…” upływa w atmosferze wzajemnego szacunku i zaufania. Dla zwolenników klimatycznego Black Metalu z filozoficznym zacięciem to niewątpliwie pozycja warta zakupu. Reszta może sobie spokojnie odpuścić.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz