CRYPTAE
„Decrepit Collection”
(Compilation)
Sentient Ruin Laboratories 2021
Uwielbiam
takie schematy, gdy całkowicie mi nieznany zespół potrafi swą muzyką
barbarzyńsko przeorać moje zwoje mózgowe, doprowadzając niemal na skraj
złośliwych stanów katatonicznych. Nie zdarza się to zbyt
często, lecz raz na jakiś czas trafi się materiał, po którego przesłuchaniu czuję
się, jakby zjebała się na mnie ciężarówka pustaków. Tak właśnie ma się sprawa z
kompilacyjnym krążkiem holenderskiego duetu Cryptae, który na początku września
2021 wydała Sentient Ruin Laboratories. „Decrepit Collection”, bo o nim mowa,
zawiera wałki z materiału demo „Cryptae” (2017) i Ep’ki „Vestigial” (2019) i
gniecie tak, że szkliwo na zębach pęka. Tak więc muzycznie napotkamy tu
pierwotny, surowy, zbliżający się niebezpiecznie do eksperymentalnych rejonów,
niekonwencjonalny, niszczący Death Metal oparty na smolistej, zagmatwanej co
nieco sekcji rytmicznej (z potwornie gęstymi beczkami, masywnym i chropowatym
basem), ołowianych, kakofonicznych, spastycznych, wywracających flaki riffach i
w chuj niskim, grobowym, demonicznym growlingu. Straszliwie popaprane, a
zarazem wysoce niepokojące to dźwięki, które sprawiają wrażenie chaotycznych,
pozornie nieusystematyzowanych, a momentami wręcz typowo improwizowanych,
psychotycznych odjazdów, jednak w rzeczywistości są bardzo dobrze wyważone i poukładane,
co zapewnia im spójność i jednorodny, zwarty charakter. Materiał ten jawi się więc
słuchaczowi jako paskudnie zdeformowany, wykolejony, surrealistyczny,
bestialski jazgot. To wynaturzone, miażdżące, dźwiękowe delirium przesycone
abstrakcyjną brutalnością, które oszałamia, poniewiera, niszczy, rozrywa na
strzępy i niesamowicie tyra beret, ale jednocześnie wciąga w swe miazmatyczne
odmęty, hipnotyzuje i uzależnia. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy będzie w
stanie przebrnąć przez tę wrzącą zawiesinę nasyconych ciemnością struktur, bo
choć poszczególne wałki nie są jakoś wybitnie skomplikowane, to do
chropowatego, brzmieniowego prymitywizmu rodem z lo-fi homebrut zdecydowanie
trzeba się zaaklimatyzować. Fani wszelakiej ekstremy nie powinni mieć jednak z
tym faktem większych problemów, więc polecam im to wydawnictwo z całego, mego,
zjebanego serduszka. Przecudnie dewastująca produkcja.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz