niedziela, 26 grudnia 2021

Recenzja WINTERSTORM „Vinrestormener”

 

WINTERSTORM

Vinrestormener”

Mahamvantara Arts 2021

Święta idą, za oknem śnieg, na termometrze poniżej zera, a my przenosimy się do Ekwadoru. Stamtąd właśnie pochodzi Winterstorm. Południowoamerykańska scena kojarzyła mi się zawsze z brutalnym i ciężkim graniem. W przypadku twórczości trzech panów, którzy tworzą ten zespół, mamy do czynienia z czymś odmiennym. Jest to bowiem klasyczny black metal. Ten wydany na kasecie magnetofonowej long, pozwala nam obcować z iście piwnicznym brzmieniem, wwiercającym się w zwoje mózgowe i drążącym je niczym kornik drzewo. Po iście „norweskim” intrze, brzęczące gitary zaczynają wygrywać jednostajne i nienachalne melodie. Momentami ledwo słyszalna, „kartonowa” perkusja, z prostotą wybija rytm. Lodowaty głos wokalisty przyzywa demony, drąc się jak katatonik w hiperkinetycznym szale. Każdy z utworów zaczyna się i kończy tajemniczym szumem. Czy to wiatr, a może deszcz lub po prostu szum taśmy, zielonego pojęcia nie mam. Za sprawą jakości nagrania jak i ogólnie rzecz biorąc brzmienia, całość trochę przypomina francuskie Czarne Legiony. Być może nie jest to przypadek, bo jak się okazuje, Winterstorm wchodzi w skład Pure Raw Underground Black Metal Circle. Organizacja ta zrzesza inne południowoamerykańskie kapele podobnie jak niegdyś Les Legions Noires czy też norweska Black Metal Mafia. Aby przybliżyć temat należy tutaj wymienić takie nazwy jak Rundgard, Funeral Fullmoon, Wampiryc Rites czy też Pyreficativm. Tak więc fani surowego black metalu, który odegrany nieco bez polotu nie męczy słuchacza, a może być nienachalnym towarzyszem dnia podczas domowych obowiązków, sącząc się w tle z głośników, powinni po niego sięgnąć. Tylko skąd ta zima w Ekwadorze???


shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz