OSSUAIRE
„Triumvirat” E.P.
Sepulchral Productions 2021
Ossuaire to czterech muzyków z Kanady, którzy po wydaniu w 2019
roku dwóch albumów, powracają z nowym wydawnictwem. Triumvirat to pięć utworów
utrzymanych w black metalowym tonie. Królują tu melancholijne melodie tu i
ówdzie wspomagane podniosłymi klawiszami, rysując nam przed oczami, pokryte
lasami tereny Kanady. Instrumenty Kanadyjczyków szyją praktycznie non stop w
średnim tempie tylko czasami wtrącając zwolnienia, które dają nieco wytchnienia
słuchaczom. Wyraźnie słyszalny bas wraz z resztą sekcji rytmicznej skutecznie
zagęszcza brzmienie, nadając całości dość poważny wymiar. Lekko wycofany wokal
wykrzykuje w iście blackowym stylu pieśni o wyższości Węża i jego zwycięstwie
ze znienawidzonym chrześcijaństwem. Aby podkreślić jego triumf od czasu do
czasu da się usłyszeć również czyste zaśpiewy. Pachnie mi tu trochę Emperorem,
ale nie tym z pierwszej płyty jeśli wiecie co mam na myśli. Miało się sączyć
zło i nienawiść wobec Jezusa Chrystusa, a wyszła tylko i wyłącznie melancholia,
która nie jest smutna czy refleksyjna lecz po prostu przynudnawa. Może gdyby
autorzy zdecydowali się skrócić trochę swoje utwory, a trzeba zaznaczyć, że
oprócz intra każdy następny (poza ostatnim) trwa od sześciu do dziewięciu minut
to być może efekt byłby lepszy. Kontynent amerykański nigdy nie miał szczęścia
do tego typu black metalu i raczej inaczej się nie stanie. Spotkałem się z
porównaniami Ossuaire do Dark Sonority czy Kaosritual ale to brednie. Jednakże
zwolennicy Monarque powinni być zadowoleni. Całość wyprodukowana jest w dość
sterylny sposób. Według opisu załączonego do tego materiału miało to podobno na
celu stworzyć dzieło dużego kalibru i wznieść na nowy poziom Ossuaire. Czy jest
tak w istocie? Być może. Pozycja w sam raz na jesienne i zimowe wieczory, która
z pewnością umili je, cierpiącym na „czarną żółć” metalowcom. Tylko nie tnijcie się chłopaki! Żyć trzeba!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz