Malefic
Throne
„Malefic
Throne”
Hells
Headbangers 2022
Zastanawiam się, po jaką cholerę tego typu projekty
powstają. Chyba tylko po to, żeby odrzuty z pomysłów do zespołów macierzystych
nie znalazły się w koszu, bo muzykom szkoda czegokolwiek wyrzucić, jak pod
koniec życia mojemu dziadkowi. Malefic
Throne tworzą trzy znane osobistości – Gene Palubicki (Perdition Temple,
Angelcorpse), Steve Tucker (Morbid Angel) i John Longstreth (Origin, Hate
Eternal). Nazwy zacne, nieprawdaż? Natomiast muzyka… Napiszę
najkrócej jak się da, bo przesłuchałem tą EP-kę trzy razy (w tym dwa wyłącznie
z poczucia obowiązku) i nie mam ochoty na więcej. Jest to totalnie generyczny,
średni do bólu death metal. Zagrany, owszem, bardzo poprawnie (i jest to w
mojej recenzji właściwie słowo klucz), dobrze wyprodukowany i opatrzony nawet
niezłą okładką. Problem w tym, że wszystko co się w tych numerach dzieje jest
strasznie wtórne i przewidywalne, pozbawione jakiegoś punktu zaczepienia. Nie
powiem że pazura, bo panowie łomoczą dość solidnie, jednak jest to takie granie
dla grania. Kiedy ten materiał dobiega końca, w głowie nie zostaje absolutnie
nic. Może poza świadomością, że po raz kolejny stwierdzenie, iż supergrupy są
gówno warte, znajduje swoje potwierdzenie. Nawet Morbid Angel w obecnej formie
jest o klasę lepszy od czterech kompozycji (w tym cover Sodom) z „Malefic Throne”, że nie wspomnę o bardzo
dobrym zeszłorocznym albumie Perdition Temple. Nie czekałem na tę EP-kę po
szumnych zapowiedziach, nie miałem z nią związanych żadnych wielkich oczekiwań,
a i tak się rozczarowałem. Dla mnie jest to wydawnictwo z gatunku
niepotrzebnych i dziwię się tak doświadczonym muzykom, że chce im się nagrywać
takie marne utwory. Bo na pewno stać ich na więcej. Ta płyta jest po prostu
nudna.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz