PALE MIST
„Through The
Labyrinth And Into Connectivity”
Warewolf Promotion 2021
Pale Mist to jednoosobowy projekt z południowo-zachodniej Anglii.
Pan, który obsługuje całe instrumentarium, Glomorem się zwie. Za sprawą już
trzeciego dużego wydawnictwa zapragnął przypomnieć się światu, bowiem od
ostatniego długograja minęło pięć lat. Czy ktoś tęsknił? Szczerze wątpię.
Muzyka, która wydobywać się będzie z Waszych głośników to chyba black metal.
Wskazywać na to może typowe dla tego typu sztuki brzmienie. Chodzi o
tradycyjnie wysoko nastrojone gitary, które jednak pozbawione ostrości brzmią
nijako. Są bez wyrazu. Pędzące, jak na złamanie karku melodie, przypominają
średniowieczne angielskie festyny, gdzie kuglarze ku uciesze gawiedzi, pokazują
swoje sztuczki. Szast prast i jesteśmy na imprezie u Szeryfa z Nottingham.
Wyraźnie słyszalne beczki wraz z od
czasu do czasu pojawiającym się basem, wybijają rytm, zapraszając do tańca.
Całości wtórują opętańcze krzyki wokalisty, które momentami upodobniają się do
wrzasków Silencer. Po pierwszych trzech kawałkach pojawia się czwarty, który
niesie ze sobą istny koniec świata. Zaczyna się bardzo spokojnie i tak też
pozostanie do końca. Gitary plumkają nam pięknie w towarzystwie talerzy. Czysty
śpiew, nie mam pojęcia czy to facet czy kobita, przywołuje „późną” Katatonię,
ale w marny sposób. Pojawiają się również podniosłe recytacje. I tak bez
przerwy przez dwanaście minut. Piąty i na szczęście ostatni utwór pozwala wrócić
muzyce na poprzednie tory lecz zawiera zwolnienie, które poprzez kolejne
plumkanie nie pozwala nam zapomnieć o numerze czwartym. Całość trwa prawie
pięćdziesiąt minut. Oprócz intra są to cztery piosenki, trwające od ośmiu do
dwunastu minut. Tylko po co tak długo. Twórca wybrał dobrą nazwę dla swej
kapeli, bo całość wypada blado. Panie i Panowie oto „skoczny średniowieczny”
black metal, ale uwaga! Nie dla wszystkich. Oj nie, nie.
shub niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz