wtorek, 7 grudnia 2021

Recenzja AVSKRÄDE „Det Stora Tunga Sjuka”

 

AVSKRÄDE

„Det Stora Tunga Sjuka”

Purity Through Fire 2021

Na zdjęciu dołączonym do w/w materiału stoi dwóch panów. Mają obcisłe czarne dżinsy, czarne podkoszulki z krótkim rękawem. Stoją w lesie. To nic w sumie dziwnego, że w lesie, ale są po kolana w śniegu. Ten po prawej wygląda na twardziela. Temu drugiemu chyba jest cholernie zimno. Cóż granie black metalu, bo tą sztuką para się tych dwóch dżentelmenów, wymaga poświęceń. Po obejrzeniu zdjęcia przychodzi czas na zawartość muzyczną. Co takiego serwuję nam AVSKRÄDE? Ano jak już wcześniej wspomniałem black metal. Black metal żywcem wyjęty z pierwszej połowy lat 90. ubiegłego wieku. Wysoko nastrojone gitary tną nam mózg niczym żyletki, beczki szaleńczo tłuką swoje umpa umpa, a wokale… No właśnie. Zawsze uważałem, że wokal robi robotę i tak jest w tym przypadku. Wokalista ze wściekłością wypluwa z siebie słowa, za pomocą rasowego blackowego wrzasku, który przypomina trochę Nocturno z początków kariery. Wrażenie potęguje język jakim posługuje się śpiewak, a robi to w języku szwedzkim, bo właśnie ze Szwecji AVSKRÄDE pochodzi. Jeśli spodziewacie się melodyjek w stylu Dissection to sobie darujcie. Nie ma tu na takie miejsca. Muzyka pędzi przed siebie nie zważając na nic. Można odnieść wrażenie, że wszystko wokół zamienia się w lód. Całość jest surowa niczym krajobraz Finnmarku. Płyta składa się z jedenastu numerów. Mogło by się wydawać, że to dużo, ale nic bardziej mylnego. Są one krótkie, bo każdy trwa około trzech minut, a trzydziestopięciominutowa całość przelatuje przez naszą głowę niczym TGV. Może to nic odkrywczego ale taki właśnie jest ten black metal. Prosty i bezkompromisowy. Kolejna ciekawa pozycja ze Szwecji po Mondocane. Fanom początku jego drugiej fali jak najbardziej przypadnie do gustu, a reszta niech idzie do barbera przystrzyc swoje brody.

 

- shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz