wtorek, 21 grudnia 2021

Recenzja ARSEIS „MelzVenist Li Brullin”

 

ARSEIS

„MelzVenist Li Brullin”

Black Death Production 2020

Debiutancki album długogrający francuskiego Arseis ukazał się już ponad rok temu (premiera miała bowiem miejsce 1 października 2020), mimo to jednak kilka słów o tej płytce skrobnąłem. Nie dlatego, że to materiał, który sponiewierał mnie, niczym burą kobyłę. Nie dlatego też, że to płyta wybitna, czy przełomowa. Sprawa jest bardziej prozaiczna. W pakiecie promocyjnym znajdowała się fizyczna kopia tego krążka wydana jako ładny, 4 panelowy digipack z 12 stronnicowym bookletem, zwykła uczciwość wymagała zatem, aby napisać o tym materiale kilka zdań. Do pracy zatem. „Melz Venist…” to prawie 57 minut naprawdę dobrego, sprawnie odegranego, melodyjnego Death Metalu wymieszanego z dosyć sporą dawką Black Metalowych naleciałości i doprawionego sowicie ludowymi elementami tworzonymi z wykorzystaniem fletu oraz, o ile się nie mylę, liry korbowej. Całkiem nieźle to żre, gdyż panowie umiejętnie poskładali tu wszystkie klocki. Beczki biją mocno i konkretnie, potrafią zajechać siarczystym blastem, jak i zagrać bardziej klimatycznie i z większym ciężarem. Wyrazisty bas wspiera je wydatnie, zapewniając niezgorszy groove, jednak nie stroni także od nieco bardziej pozawijanych partii. Wiosła szyją niezłymi, całkiem soczystymi, melodyjnymi riffami, nierzadko zajadą bardziej technicznym rozwiązaniem, czy skomplikowanym aranżem, ale nie stronią także od przepełnionych chłodem, jadowitych, kopiących skutecznie, chwytliwych, bezpośrednich, intensywnych partii. Wokale (w całości w języku francuskim) płynnie przechodzą od rasowych growli do wyższych wrzasków i wraz z folkowymi teksturami, w których czuć pewien rodzaj nienachalnej melancholii i ludowej mistyki dopełniają i urozmaicają zarazem ten album, nadając mu jednocześnie bardziej klimatycznego charakteru. Panowie wiedzą, do czego służą ich instrumenty, potrafią korzystać z kilku stylów i wpływów, posiadają twórczą wyobraźnię, więc płytki tej bardzo dobrze się słucha. Pod względem brzmienia również nie można tej produkcji nic zarzucić. Sound jest mocny, soczysty, ma organiczny, przestrzenny charakter, więc bez problemów słychać, co wycinają poszczególne instrumenty i bez specjalnego trudu można wyłapać wszystkie, czające się tu smaczki. Czas zatem na konkluzję. Jak już na początku wspominałem, „Melz Venist Li Brullin” nie jest absolutnie żadną petardą, ale to dobra, wysoce słuchalna płytka, która wszystkim miłośnikom melodyjnego Death/Black Metalu z folkowym szlifem przypadnie do gustu, jak amen w pacierzu. Ja, choć nie jestem jakimś, namiętnym słuchaczem takich klimatów także przyjemnie spędziłem czas w towarzystwie tej płytki, więc i na następnej produkcji Arseis także przy okazji ucho zawieszę.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz