„With Ardour and Joy Through
the Incommensurable Path”
Terror from Hell Records 2021
Wydana
w 2015 roku Ep’ka włoskiego duetu zatytułowana „Introspective Contemplation of
the Microcosmus” nie wywołała u mnie zachwytu, delikatnie rzecz biorąc. Był to
obsypany dosyć sowicie gruzem, ciężki, jednak mało lotny i nudnawy Death/Black
Metal z okazjonalnymi tylko przebłyskami bardziej interesującego grania. Od
tamtej produkcji minęło sześć lat i na początku maja 2021, pod banderą Terror
from Hell Records ukazał się ich pierwszy album długogrający. Po kilkukrotnym
przesłuchaniu tego materiału z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że to
propozycja zdecydowanie lepsza, niż ta sprzed sześciu lat, niektóre wałki
brutalnie posłały mnie na deski, wgniatając twarz w podłoże, ale mimo to płytka
ta, jako całość jeszcze do końca mnie nie przekonuje. Sporo co prawda na nowej
propozycji Hadit miażdżącego, w chuj ciężkiego Death/Doom Metalowego grania
opartego na masywnych, zagęszczonych bębnach, tłustych, smolistych,
poniewierających okrutnie liniach basu, rozrywających, dosyć złożonych,
gniotących brutalnie riffach i nawiedzonych z lekka, naznaczonych okultyzmem
wokalach. Spotkamy tu również chore, rytualne dysonanse i potężne, atonalne
akordy, które zarówno hipnotyzują, jak i budują ceremonialny, mroczny,
niepokojący, momentami prawie modlitewny klimat tego krążka. Podobną rolę
odgrywają tu także nielicho popaprane, mocniej zakręcone, łamiące rytmy partie,
ocierające się chwilami o szeroko pojęte granie z progresywnym szlifem. Prócz
tych totalnie dewastujących, bezlitośnie orających czaszkę, przesiąkniętych
śmiercią struktur przewijają się także na tym materiale (nad czym niestety
trochę boleję) siarczyste i jadowite, ale zdecydowanie zbyt proste, Black
Metalowe elementy, które same w sobie są naprawdę dobre, ale niestety, ni
cholery nie kleją mi się z przecudnej urody, lepkim, mistycznym, podsypanym
gruzem Metalem Śmierci, jaki w większości wypełnia tę produkcję (choć
równocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że część z Was uzna te fragmenty
czarciej surowizny za wysoce pożądane urozmaicenie tego krążka). Jeżeli chodzi
o brzmienie, to trudno tej płytce cos zarzucić. Dźwięk jest brutalny, gęsty,
skondensowany i nasycony ciemnością, a zarazem wystarczająco selektywny i
organiczny, aby każdy instrument rzeźbił wyraziście, a odsłuch nie stanowił jakichś
większych problemów. Mimo tego, że mam pewne zastrzeżenia do tego albumu, to im
dłużej go słucham, tym bardziej mi się on podoba, a owe zastrzeżenia schodzą na
dalszy plan, więc zapewne kupię sobie tę płytkę, choć z pewnością nie będzie
ona zakupem priorytetowym. Jako że w muzyce Hadit progres jest zdecydowanie
słyszalny, to liczę na to, że następna ich produkcja rozjebie mnie już po
całości i bez pierdolenia. Innej kurwa opcji nie widzę.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz