poniedziałek, 27 grudnia 2021

Fecenzja THANATOMASS „Black Vitriol & Iron Fire”

 

THANATOMASS

Black Vitriol & Iron Fire” (Ep)

Living Temple Records / LVX Morgen Stern 2021


No, nie powiem, całkiem solidny, rzetelny rozpierdol serwuje nam rosyjski Thanatomass na swej drugiej, tegorocznej Ep’ce. Pierwszy ich materiał (nie licząc demo z 2018 roku) nie wypadał aż tak dobrze i był wg mnie mocno przeciętny, ale „Black Vitriol…” to już inna para kaloszy i naprawdę konkretne jebnięcie. Zaprawiony dosyć konkretnie diabolicznym Thrash’em o nuklearnym wydźwięku Black Metal, jaki serwuje nam tu trio z kraju Władimira Władimirowicza Putina robi dobrą robotę i poniewiera niezgorzej, nie pytając o pozwolenie. Beczki nakurwiają tu bowiem mocno i siarczyście (choć nie zawsze sypią siarczystymi blastami), ziarnisty, szyjący wyraziście bas w pizdu rozrywa na strzępy, surowe, jadowite, gęsto szyjące, siarczyste, okrutne, mordercze, jednak zahaczające momentami o klasykę riffy rozpierdalają bezlitośnie, a rasowy, agresywny w większości przypadków, który jednak także nie obawia się czerpać z tradycyjnych, kanonicznych wręcz wzorców wokal wyśmienicie uzupełnia bezkompromisową, barbarzyńską zawartość muzyczną tego krążka. Ten ze wszech miar brutalny materiał przyprawiono jeszcze szczyptą parapetu i zimnymi, industrialnymi, nawiedzonymi teksturami, które nadają mu złowieszczego, mrocznego, nienawistnego charakteru. Słychać dosyć dobitnie, że malcziki są pod wyraźnym wpływem twórczości Teitanblood, Pseudogod, Revenge, Proclamation, Conqueror, Katharsis, czy Slaughtbbath, jednak przy całej, mojej sympatii dla nich, to jeszcze nie ta liga, choć wierzcie mi, momentami brakuje im naprawdę bardzo niewiele. Srogie, szorstkie, zimne, ziarniste brzmienie z gatunku lo-fi sprawia, że te niespełna 33 minuty sieją nieliche zniszczenie i poniewierają bezwzględnie. Myślę, że warto obserwować dalsze poczynania tego, rosyjskiego trio, bo to, co zaprezentowali na „Black Vitriol & Iron Fire”, to jadowity, zły, nasycony ciemnością rozpierdol czystej wody. Jeżeli tylko chłopaki nie zaczną niepotrzebnie kombinować, tylko podążą dalej drogą obraną na tegorocznym materiale, to w niedalekiej przyszłości mogą zagrozić elicie gatunku. Oczekuję zatem z niecierpliwością na kolejne wyziewy z obozu Thanatomass, które, mam nadzieję będą niszczyć z wulgarnym, koncepcyjnie czystym bestialstwem. Jakkolwiek by się jednak nie stało, w tej chwili z (nie)czystym sumieniem stwierdzam, że ostatnia ich produkcja, to dobra, solidnie poniewierająca płytka, którą łykam bez większych zastrzeżeń.



Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz