czwartek, 16 grudnia 2021

Recenzja INSINNERATOR „Hypothermia”

 

INSINNERATOR

„Hypothermia” (Ep)(Re-Issue)

Redefining Darkness Records 2021

Radujcie się maniakalni wyznawcy Old School Trash Metalu, bowiem Redefining Darkness Records zrobiła Wam prezent, za który wdzięczni powinniście być dozgonnie. Label ten zdecydował się bowiem wznowić Ep’kę amerykańskiego Insinnerator, która premierę swą miała pierwotnie w 2012 roku. Jeżeli ktoś nie miał okazji zetknąć się z tym zespołem, szanownie donoszę, iż Insinnerator to kwartet zza wielkiej wody pochodzący z Dallas w Teksasie, który od 2006 roku rozsiewa pośród niewinnych duszyczek Thrash Metalową zarazę. Napierdalają chłopaki z animuszem, werwą i jajami wielkości stodoły, więc dźwięki te mają wielką siłę rażenia i potrafią sponiewierać, że aż miło. Doskonałym przykładem na poparcie mych słów z poprzedniego zdania, jest właśnie „Hypothermia”. Materiał ten, to trochę ponad 31 minut wybornego, rasowego, korzennego, klasycznego, thrash’owego nakurwiania, gdzie masywne, ciężkie beczki sieją totalny rozpierdol, dźwięczny, wyrazisty, grubo wywijający bas rozrywa na strzępy, mięsiste, agresywne, jadowite riffy o wybitnie technicznym szlifie patroszą bezceremonialnie z precyzją wprawnego, szalonego chirurga, piłujące solówki o ostrych jak brzytwa krawędziach tną ciało do kości pozostawiając obficie krwawiące bruzdy, a przepełnione jadem i żółcią, nienawistne wokale, niemal z prędkością światła wypluwane z trzewi gardłowego tchną bluźnierczą złością. Jazda jest tu naprawdę zajebista, a panowie rzadko zdejmują nogę z gazu. Brzmienie jest tłuste, zagęszczone i bezkompromisowe, lecz nie brak mu zarazem pierwotnej surowości i organicznego charakteru, więc zawarte tu wałki potrafią bez srania po krzakach spuścić słuchaczowi okrutny wpierdol powodując głębokie obrażenia. Słychać inspiracje zaczerpnięte z twórczości wielkich mistrzów gatunku, a zatem napotkamy tu wpływy wczesnego Slayer, Dark Angel, Vio-lence, czy Demolition Hammer. Słychać także, że chłopaki dużą atencją darzą wczesne dokonania Sepultura i Kreator. O perfidnej zrzynce w żadnym wypadku nie ma jednak mowy, a wszystko odbywa się z kulturą i szacunkiem. Zbeształa mnie ta produkcja z iście barbarzyńskim okrucieństwem. Wyśmienity, w chuj niszczący krążek. Mam nadzieję, że ta reedycja jest zapowiedzią zbliżającego się wielkimi krokami, kolejnego albumu Insinnerator, pora już bowiem kurwa na niego najwyższa!

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz