DEGRAGORE
„Rest
Off”
DHS Records 2021
Węgierski
Degragore startował jako projekt jednoosobowy. Kilka lat później przekształcił
się w duet, a obecnie funkcjonuje jako kwartet. Powiększenie zespołu do
czterech osób było prawdziwą, twórczą trampoliną, panowie zaczęli tworzyć na
potęgę i tylko w tym roku wydali sześć materiałów (dwa duże albumy i cztery
Ep’ki). Wszystkie one ukazały się jedynie w formie digital albumówi
podejrzewam, że zostały nagrane w ich domowym studio (choć dowodów na to nie
mam), co znacznie upraszcza sprawę, ale fakty pozostają jednak faktami. Z tych
sześciu produkcji, na których widnieje rok wydania 2021, wybrałem i
przesłuchałem kilka razy drugiego tegorocznego, a w ogóle piątego pełniaka
grupy zatytułowanego „Rest Off”. Cóż, materiał ten to 43 minuty Brutal Death
Metalu, ale niestety Metal Śmierci grany przez Madziarów jakoś specjalnie nie
zachwyca. To szczere, rzetelne, podziemne napierdalanie oparte na gęsto
szyjących bębnach, grubym, odrywającym ciało od kości basie, patroszących
niezgorzej, soczystych riffach i nisko ryjących, mrocznych growlach, ale mówiąc
szczerze to raczej liga okręgowa bezkompromisowego nakurwiania, choć zaangażowania,
determinacji i pasji tym miśkom odmówić nie można. Zawarte tu wałki stworzono w
oparciu o proste patenty. Tłuste, przepełnione blastami partie przeplatane są
nieco wolniejszymi, solidnie gniotącymi, skocznymi fragmentami, i samplami
podkreślającymi morderczy charakter ich muzyki, po czym następuje powrót do
okrutnej jazdy. Taki oto schemat króluje na tym materiale. W ostatnich dwóch,
czy trzech utworach nasze bratanki próbują nieco więcej kombinować wpuszczając
w ten brutalny monolit m.in. trochę więcej melodii, ale to nie wychodzi im na
zdrowie, powodując niepotrzebne rozwodnienie tych kompozycji. Denerwuje także
zmieniające się tak gdzieś w połowie tej produkcji brzmienie, co sugeruje, że
„Rest Off” nie było nagrywane za jednym podejściem, i o czym już wspominałem
powstało prawdopodobnie w domowych pieleszach. Z płytki może nie brzmi to jakoś
spektakularnie, choć sound jest tłusty i bezkompromisowy, ale jestem pewien, że
na żywca Degragore zrobiłby totalny rozpierdol, poniewierając okrutnie.
Podsumowując: propozycja Węgrów, to w chuj brutalny, typowo undergroundowy,
osiedlowy wykurw kierowany do maniaków Brutal Death Metalu, który na szersze
wody pewnie nigdy nie wypłynie (choć tu akurat chciałbym się mylić), ale
radości zawsze trochę dostarczy, zwłaszcza po kilku głębszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz