wtorek, 21 grudnia 2021

Recenzja DEGRAGORE „Rest Off”

 

DEGRAGORE

„Rest Off”

DHS Records 2021

Węgierski Degragore startował jako projekt jednoosobowy. Kilka lat później przekształcił się w duet, a obecnie funkcjonuje jako kwartet. Powiększenie zespołu do czterech osób było prawdziwą, twórczą trampoliną, panowie zaczęli tworzyć na potęgę i tylko w tym roku wydali sześć materiałów (dwa duże albumy i cztery Ep’ki). Wszystkie one ukazały się jedynie w formie digital albumówi podejrzewam, że zostały nagrane w ich domowym studio (choć dowodów na to nie mam), co znacznie upraszcza sprawę, ale fakty pozostają jednak faktami. Z tych sześciu produkcji, na których widnieje rok wydania 2021, wybrałem i przesłuchałem kilka razy drugiego tegorocznego, a w ogóle piątego pełniaka grupy zatytułowanego „Rest Off”. Cóż, materiał ten to 43 minuty Brutal Death Metalu, ale niestety Metal Śmierci grany przez Madziarów jakoś specjalnie nie zachwyca. To szczere, rzetelne, podziemne napierdalanie oparte na gęsto szyjących bębnach, grubym, odrywającym ciało od kości basie, patroszących niezgorzej, soczystych riffach i nisko ryjących, mrocznych growlach, ale mówiąc szczerze to raczej liga okręgowa bezkompromisowego nakurwiania, choć zaangażowania, determinacji i pasji tym miśkom odmówić nie można. Zawarte tu wałki stworzono w oparciu o proste patenty. Tłuste, przepełnione blastami partie przeplatane są nieco wolniejszymi, solidnie gniotącymi, skocznymi fragmentami, i samplami podkreślającymi morderczy charakter ich muzyki, po czym następuje powrót do okrutnej jazdy. Taki oto schemat króluje na tym materiale. W ostatnich dwóch, czy trzech utworach nasze bratanki próbują nieco więcej kombinować wpuszczając w ten brutalny monolit m.in. trochę więcej melodii, ale to nie wychodzi im na zdrowie, powodując niepotrzebne rozwodnienie tych kompozycji. Denerwuje także zmieniające się tak gdzieś w połowie tej produkcji brzmienie, co sugeruje, że „Rest Off” nie było nagrywane za jednym podejściem, i o czym już wspominałem powstało prawdopodobnie w domowych pieleszach. Z płytki może nie brzmi to jakoś spektakularnie, choć sound jest tłusty i bezkompromisowy, ale jestem pewien, że na żywca Degragore zrobiłby totalny rozpierdol, poniewierając okrutnie. Podsumowując: propozycja Węgrów, to w chuj brutalny, typowo undergroundowy, osiedlowy wykurw kierowany do maniaków Brutal Death Metalu, który na szersze wody pewnie nigdy nie wypłynie (choć tu akurat chciałbym się mylić), ale radości zawsze trochę dostarczy, zwłaszcza po kilku głębszych.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz