niedziela, 26 grudnia 2021

Recenzja SADISTIC DEFILEMENT „Sadistic Defilement”

 

SADISTIC DEFILEMENT

Sadistic Defilement”

Rotten Music 2021

Może w tym momencie będę nieco nieobiektywny bądź mój osąd, zwichrowany jest ilością wypitego alkoholu, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że poza pewnymi, miażdżącymi wyjątkami Rotten Music w swym katalogu posiada głównie przeciętne zespoły po odstrzale wewnętrznym. I nie mówię tego tylko na podstawie oceny tegorocznego materiału belgijsko-angielskiego ansamblu o nazwie Sadistic Defilement, ale moja teza poparta jest przesłuchaniem przynajmniej kilkunastu materiałów z tej wytwórni. Nie o to też chodzi, żebym się czepiał, gdyż chylę czoła przed ekipą Rotten Music za wspieranie sceny brutalnego napierdalania, ale jednak nie mogę sprzeciwić się memu silnemu odczuciu, że label ten ratuje sporo kapel przed niebytem, bądź bytem wyłącznie cyfrowym na przeróżnych platformach internetowych, których szczerze nie znoszę. Oczywiście taka postawa ze wszech miar godna jest szacunku, ale ma ona jeden poważny minus. Można mianowicie przeoczyć jakąś perełkę w zalewie rzetelnej przeciętności. Sorry, pewnie się czepiam, bo się lekko najebałem. Wracając jednak do debiutanckiego, pierwszego długograja Sadystycznego Skażenia, to będąc w pełni poczytalnym, choć pod pewnym wpływem napojów wyskokowych stwierdzam, iż jest to bardzo konkretne, solidnie poniewierające granie, choć do ekstraklasy gatunku jeszcze trochę im brakuje. Niemniej obcujemy na tym materiale z bardzo solidnie i ciężko bijącą perką wspieraną przez wyciągający wnętrzności przez odbyt, wyrazisty, zwalisty bas, patroszącymi konkretnie i fachowo, bezlitosnymi wiosłami i dwoma głębokimi gardłami odpowiedzialnymi za chore, wokalne wypierdy, jakie usłyszymy na tym albumie. Bezdyskusyjnie ma ta płytka niezgorsze jebnięcie, mimo że jak już sugerowałem, to raczej bardzo dobra II liga, która jednak przy odrobinie pracy może szybko awansować do grona najlepszych, gatunkowych wyjadaczy. Póki co jednak jest to konkretne granie, które być może dupy nie urywa, ale wiochy także nie robi, a i przyjebać soczyście potrafi. Jest to kolejny, rzetelny, solidny, brutalny w chuj, okrutny, siejący konkretny rozpierdol, Death Metalowy album kierowany do maniakalnych fanów krwawego Metalu Śmierci. Tylko tyle albo aż tyle – opcja do wyboru w zależności od indywidualnych preferencji słuchającego. Ja skłaniam się przy opcji numer dwa.



Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz