poniedziałek, 20 grudnia 2021

Recenzja CIEŃ „Redemption”

 

CIEŃ

„Redemption”

GodzOv War Productions 2021

Polak kurwa potrafi, chciałoby się zakrzyknąć, słuchając trzeciego, najnowszego, pełnego albumu krakowskiej hordy Cień, który w listopadzie tego roku ukazał się pod sztandarami Godz Ov War Productions. Nie da się ukryć, że polska scena Black Metalowa od jakiegoś już czasu bije na głowę swe konkurentki z innych krajów pod względem oryginalności, kreatywności, pomysłowości, ale także i jakości materiałów z Czarcim Metalem, jakie co rusz ukazują się w naszym kraju, pokazując rywalom, gdzie ich miejsce w szeregu. Rok 2021 obfitował w znakomite krążki z tego gatunku, że wspomnę tylko ostatnie płyty Profeci, Angrrsth, Sznur, Narrenwind, Kły, Furia, Odraza, The Devil’s Sermon, Jarun, Beyond Time, Rivers Like Veins, Manbryne, czy Rotten Age, a wymienione tu nazwy, to tak naprawdę dopiero, jak to zwykło się mawiać, wierzchołek góry lodowej. Wróćmy jednak do meritum sprawy, czyli do tegorocznego materiału Cień, gdyż to w końcu ta płytka jest gwiazdą tego programu. Tak więc „Redemption” to prawie 50 minut wyśmienitego, mizantropijnego, zimnego Black Metalu nasyconego dość mocno mrocznymi, depresyjnymi wibracjami. Wkręca się ten albumik przepięknie, a ponure, złowróżbne, posępne, niepokojące osady, jakie po sobie pozostawia, niesamowicie ryją mózgownicę. Całą winę za taki stan rzeczy ponoszą soczyste, gniotące konkretnie, niezgorzej momentami zakręcone bębny, chropowate, wywracające trzewia linie basu, które także łapią nielicho popaprane schematy, zimne, melancholijne, surowe, niestroniące od żałobnych, przygnębiających melodii wiosła, które potrafią sponiewierać złowrogimi, siarczystymi riffami, jak i wyczarować bardziej klimatyczne, psychodeliczne pasaże o głęboko pesymistycznych, apokaliptycznych, grobowych wibracjach i chore, przerażające, emocjonalne, przepełnione szaleństwem i nutą beznadziejności partie wokalne. Mimo że fundamentem tej płyty jest niewątpliwie Black Metal, to panowie z Cienia nie boją się sięgać i importować do swej muzyki innych elementów. Usłyszymy tu zatem także nawiązania do ciężkawego, schizofrenicznego Doom Metalu, żyletkowe, Post-Black Metalowe tekstury, jak i flow mogący kojarzyć się z zimną falą. Cały materiał stanowi jednak przemyślaną dokładnie, monolityczną, spójną całość, dzięki czemu można z nim zdrowo popłynąć w mroczne odmęty depresyjnych stanów lękowych. Bardzo podoba mi się także brzmienie tego albumu. Jest siarczyste, surowe i zimne, ale zarazem dosyć selektywne i posiada organiczny szlif, więc każdy z muzyków może wyrazić poprzez swój instrument, co leży mu na umyśle i wątrobie. Doskonała płytka, bez dwóch zdań. Kupować i nie marudzić.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz