sobota, 4 czerwca 2022

Recenzja Denomination „They Burn As One”

 

Denomination

„They Burn As One”

A.D.G. Rec. 2022

Kto lubi debiut Entombed i produkty pochodne? Oho, widzę mam atencję… No i bardzo dobrze, bowiem ci, którzy pozostali tu po przeczytaniu rozpoczynającego ten tekst pytania, pozostać powinni. Dla was, kochane metale (że tak sobie cynicznie podkradnę to hasło) rodzima A.D.G. przygotowała całkiem smakowitą przekąskę w postaci debiutanckiego krążka Denomination. Po krótkim introsie, atakują nas dźwięki bardzo mocno kojarzące się ze Szwecją, głównie ze wspomnianymi na wstępie klasykami. Piękne to były czasy i czasem zdaje mi się, że nasi zachodni sąsiedzi tez za nimi tęsknią. Wystarczy wspomnieć tylko Fleshcrawl, czy z młodszych Slaughterday albo Revel In Flesh. Teraz do tego grona dopisać także możecie w swoim kajeciku Denominacje. Panowie bawią się bowiem podobną nutą, w której to króluje groove i swoista przebojowość. W zasadzie wszystko co znajdziecie na „They Burn As One” jest jak pizza na zamówienie, ze wszystkimi ulubionymi dodatkami. Jest wspominane wojenne intro, outro, są d-beaty, typowe przyspieszenia czy nawet standardowe kombinowane growle, a nawet sposób ich artykulacji. Są rymowane często teksty, które ułatwiają nucenie sobie zasłyszanych piosenek. Jest ciężar i mocne pierdolnięcie w starym stylu, z odpowiednim zróżnicowaniem i podejściem do tematu z każdej strony. Żeby też, po niemiecku, ordnung był, brzmienie jest na tym płycie tak prawilne, jak reguła nakazuje. Całość śmiga co prawda dość modernistycznie, lecz gdzieś tam w tle odór staroci także wyczuć się da. Rzecz w tym, że to wszystko jest na wskroś przewidywalne, mocno oparte na odwzorowywaniu i pozbawione jakichkolwiek elementów zaskoczenia. Owszem, może to być zarówno wadą jak i zaletą. Ja, osobiście na szwedziznę muszę mieć ochotę, i aby zespół przekonał mnie, że dziś mam wpierdolić kotleciki z IKEI zamiast dajmy na to schabowego, to musi mieć jakąś siłę przebicia. Na debiucie Denomination mimo wszystko nie wyczuwam specjalnie kuszącego zapachu. I niby w zasadzie nie ma się na tych nagraniach czegokolwiek czepiać. Wydaje mi się jednak, że są one skierowane jedynie do maniaków gatunku. Ci zapewne łykną ten krążek i z uśmiechem się obliżą. Ja też nawet mlasnąłem, ale zabrakło mi tej wisienki na torcie w postaci czegoś własnego. Fajny materiał, choć absolutnie nie obowiązkowy.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz