czwartek, 30 czerwca 2022

Recenzja HYPOXEMIA „Drunkasses Excitement”

 HYPOXEMIA

„Drunkasses Excitement” (Ep)

Dismembered Records 2021

Debiutancki materiał Indonezyjskiego trio Hypoxemia wydany pod koniec lipca 2021 roku pod patronatem Dismembered Records to soczysty ochłap ultra brutalnego grania, które w materiałach promocyjnych określane jest jako Goregrind. Jest to jednak wg mnie zbytnie uproszczenie sprawy, bo choć w muzyce tego popapranego trio rzeczywiście sporo jest mięsistych wymiotów spod znaku Goregrind’a, to jednak znajdziemy tu także elementy charakterystyczne dla bardzo dobrego, miażdżącego Slaming Brutal Death Metalu, jak i ślady tradycyjnego, niszczącego, azjatyckiego Grindcore’a oraz technicznego Metalu Śmierci. Iście bestialski to konglomerat, a jego potworna siła niszcząca jest wręcz kurwa porażająca! 9 minut muzy, a rozpierdol tak okrutny, gęsty i brutalny, że prostują się zwoje mózgowe i włosy na dupie. Jeżeli chodzi o sprawy typowo, techniczno-warsztatowe, to dominują tu ekstremalnie ciężkie, druzgocące, intensywne bębny z charakterystycznym, nieco wyżej ustawionym werblem. Poniewierają one niemożliwie kanonadami blastów bądź wgniatają potwornie w glebę masywnymi zwolnieniami z wykorzystaniem szyjących gęstym ściegiem central. Brutalne, ale zarazem bardzo precyzyjne, grube, tłuste riffy patroszą zawodowo, a   patologiczne, szalone, śluzowate, niskie growle i wywracające żołądek, chorobliwe gutturale dopełniają tę rozpierduchę. Jak już wspominałem gdzieś powyżej, nie jest to jednak typowa sieczka w stylu gore. Chłopaki potrafią co prawda perwersyjnie przyjebać, zmiażdżyć niczym walec, bądź bestialsko wywlec wnętrzności, ale pokazują tu także, że są zdolni nielicho zakręcić i złamać metrum, a do tego przyozdobili ten materiał pojebanymi samplami z pewną dawką specyficznego humoru. Szkoda, że Hypoxemia nie dorobiła się jeszcze basisty, który zapewniłby im mordercze doły. Aż strach pomyśleć, jaki wówczas rozpierdol siałby ten krążek. Co prawda brak linii basu jakoś specjalnie nie doskwiera na tej produkcji, gdyż wszyscy panowie rzeźbią bardzo gęsto i zawiesiście, a brzmienie jest soczyste, bezwzględne, wręcz bitumiczne, ale sprawny basman niezaprzeczalnie wzmocniłby ich siłę rażenia, która i tak jest już niesamowita. Dobra starczy już tego pierdolenia, wszak miłośnicy brutalnego nakurwiania rodem z Indonezji z pewnością znają już ten materiał (jeżeli jednak jakimś cudem im umknął, to polecam zdecydowanym ruchem ręki) i zdążyli przeorać go wzdłuż i wszerz, a oponentów nie zamierzam do niczego przekonywać (chuj z nimi). Ja w każdym razie łykam „Podniecenie Pijaków” w całości i bez popitki i oczekuję na kolejny, przesycony chorobą, obłąkany, wypaczony wyziew z obozu Hypoxemia.


Hatzamoth     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz