Apocalyptic Society
„Instinctual Self-Slaughter”
Independent 2025
Ja pierdolę, po co ja to w ogóle włączyłem? Ani
okładka, ani nazwa zespołu nie wróżyła nic dobrego. A fakt, że chłopaki sami se
wydał płytę, i żaden label się nimi nie zainteresował, tym bardziej. Będą miał
kolejną w życiu nauczkę. Podzielę się jednak moim bólem, bo „Instynktowne
Samookaleczenie”, czy jak tam by tego nie tłumaczył na nasze, to faktycznie
masochizm. Apocalyptic Society grają, albo przynajmniej próbują grać, mój
ulubiony gatunek, czyli metal śmierci. W ramach tegoż niby się mieszczą, ale
już kwestia wykonu pozostawia, delikatnie rzecz mówiąc, wiele do życzenia. Niby
kolesie grają wspólnie dziesięć lat, ale jak ktoś nie ma talentu, to i kilka
dekad nie wystarczy, by rozwinąć skrzydła. Bo jeśli ktoś, mając takie
doświadczenie, potrafi przez trzydzieści
pięć minut tak strasznie męczyć bułę, i jeszcze jest zapewne z tego dumny,
skoro wypuszcza to w świat, to ja chyba nie mam dalszych pytań. Ileż tu jest wtórnych
riffów, i to takich na poziomie czwartoligowym, ileż uzupełniaczy, ile
wrzuconych z dupy solówek, ni chuja nie pasujących do konwencji (no chyba, że
za taką uznać chujowatość), to pała mięknie. Ta płyta jest idealnym dowodem na
to, że dziś każdy może coś nagrać i puścić w świat, z nadzieją, iż znajdzie się
frajer, który to łyknie i jeszcze, ja pierdolę, kupi! Kwadratowość (choć termin
ten niekoniecznie bywa wadą) tych nagrań kompletnie poraża. Nie ma na tym
albumie choćby jednego dobrego riffu. Wszystkie są w chuj nudne, bez nawet
namiastki pierdolnięcia, najczęściej nawet bez pomysłu, w jaki sposób przejść w
następny. Słuchanie tych piosenek, zwłaszcza przy drugim podejściu (na takie
się z obowiązku zdecydowałem) może sprawiać niemal fizyczny ból, i bynajmniej
nie mam tutaj pozytywnej tego odczucia przenośni. Beznadziejne, monotonne
wokale dopełniają dzieła (samo)zniszczenia. Koleś nie ma za grosz wyczucia,
choć z drugiej strony w co tu się wczuwać, skoro koledzy gitarzyści poziom
kreatywności mają na levelu pierwszym. Nie, kurwa, nie mam siły wnikać głębiej,
ani słuchać tej płyty choćby minutę dłużej. Totalne gówno, nawet nie do
spłukania w kiblu, bo może wybić jak napuchnie. Unikajcie! A zespół niech sobie
lepiej da siana i zajmie się, nie wiem… szydełkowaniem? Czymkolwiek, byle nie
graniem. Padaka totalna.
-
jesusatan

















