Evilcult
„Triumph of Evil”
Awakening Rec. 2025
Evilcult to kolesie z Brazylii, a “Triumph of Evil”
jest ich trzecim w dorobku pełnowymiarowym albumem. Mimo, iż nie są to zatem
debiutanci, jakoś wcześniej nie miałem sposobności spotkania się z ich
twórczością. Jak to się jednak mówi, lepiej późno, niż za późno. Chłopaki z Rio
Grande do Sul rzeźbią bowiem dźwięki, których ostatnimi czasu na rynku muzycznym
co niemiara, a jednak jeszcze nie zaznałem nimi przesytu. Zresztą, będąc już w
wieku zbliżającym się do pięćdziesiątki, słuchając nagrań współczesnych
zespołów, czynnik sentymentu odgrywa rolę zasadniczą. Cieszy mnie niezmiernie,
kiedy młode chłopaki odgrzewają mi kotleta, którego smakiem delektowałem się
niemal czterdzieści lat temu. Tak, Evilcult to spadkobiercy klasyków spod znaku
speed / thrash metalu, inspirujący się głównie sceną lat osiemdziesiątych, i
doskonale oddający klimat tamtych czasów. O tym, że w nagraniach tych nie
znajdziecie grama oryginalności wspominać chyba nie muszę. Te trzydzieści pięć
minut to czysty pokłon, kult lat minionych i muzyki, która kształtowała gusta
maniaków mi podobnych, kiedy jeszcze uczęszczali do szkoły podstawowej. Generalnie
w przypadku płyt z gatunku „retro” liczy się wyłącznie jedna rzecz. Czy zespół
czuje klimat, i czy słuchacz czuje gotującą się w muzykach krew. A ta w
przypadku Evilcult aż kipi i rozsadza aorty. Ileż tutaj wspaniałych, choć
totalnie wtórnych, harmonii, ileż pięknych solówek, ile tego schematycznego
bębnienia charakterystycznego dla czasów minionych. No i wokal, będący niczym
lukier na pączku, szorstki, wkurwiony, czasem przeplatany chórkami. Ja po
prostu zamykam oczy i przenoszę się kilka dekad wstecz. A jak mi chłopaki
śpiewają że „Deny Jesus Christ” to mają jeszcze dodatkowego plusa. Poza tym
nagrania te brzmią faktycznie, jakby pochodziły ze wspomnianych lat
osiemdziesiątych, i wszystko cyka tu idealnie, aż się chce założyć katanę, pas
z nabojami i koszul jakiegoś klasyka z oderwanymi rękawkami. No i koniecznie
białe Adidasy. Jak oddawać hołd starej szkole, to tylko i wyłącznie w takim
stylu! I jeszcze ten wyraźnie wyczuwalny klimat Ameryki Południowej… Ja tutaj
nie mam żadnych pytań. Mi w to graj, i to jak najmocniej. Zajebisty album.
-
jesusatan

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz