niedziela, 21 września 2025

Recenzja Evilcult „Triumph of Evil”

 

Evilcult

„Triumph of Evil”

Awakening Rec. 2025

Evilcult to kolesie z Brazylii, a “Triumph of Evil” jest ich trzecim w dorobku pełnowymiarowym albumem. Mimo, iż nie są to zatem debiutanci, jakoś wcześniej nie miałem sposobności spotkania się z ich twórczością. Jak to się jednak mówi, lepiej późno, niż za późno. Chłopaki z Rio Grande do Sul rzeźbią bowiem dźwięki, których ostatnimi czasu na rynku muzycznym co niemiara, a jednak jeszcze nie zaznałem nimi przesytu. Zresztą, będąc już w wieku zbliżającym się do pięćdziesiątki, słuchając nagrań współczesnych zespołów, czynnik sentymentu odgrywa rolę zasadniczą. Cieszy mnie niezmiernie, kiedy młode chłopaki odgrzewają mi kotleta, którego smakiem delektowałem się niemal czterdzieści lat temu. Tak, Evilcult to spadkobiercy klasyków spod znaku speed / thrash metalu, inspirujący się głównie sceną lat osiemdziesiątych, i doskonale oddający klimat tamtych czasów. O tym, że w nagraniach tych nie znajdziecie grama oryginalności wspominać chyba nie muszę. Te trzydzieści pięć minut to czysty pokłon, kult lat minionych i muzyki, która kształtowała gusta maniaków mi podobnych, kiedy jeszcze uczęszczali do szkoły podstawowej. Generalnie w przypadku płyt z gatunku „retro” liczy się wyłącznie jedna rzecz. Czy zespół czuje klimat, i czy słuchacz czuje gotującą się w muzykach krew. A ta w przypadku Evilcult aż kipi i rozsadza aorty. Ileż tutaj wspaniałych, choć totalnie wtórnych, harmonii, ileż pięknych solówek, ile tego schematycznego bębnienia charakterystycznego dla czasów minionych. No i wokal, będący niczym lukier na pączku, szorstki, wkurwiony, czasem przeplatany chórkami. Ja po prostu zamykam oczy i przenoszę się kilka dekad wstecz. A jak mi chłopaki śpiewają że „Deny Jesus Christ” to mają jeszcze dodatkowego plusa. Poza tym nagrania te brzmią faktycznie, jakby pochodziły ze wspomnianych lat osiemdziesiątych, i wszystko cyka tu idealnie, aż się chce założyć katanę, pas z nabojami i koszul jakiegoś klasyka z oderwanymi rękawkami. No i koniecznie białe Adidasy. Jak oddawać hołd starej szkole, to tylko i wyłącznie w takim stylu! I jeszcze ten wyraźnie wyczuwalny klimat Ameryki Południowej… Ja tutaj nie mam żadnych pytań. Mi w to graj, i to jak najmocniej. Zajebisty album.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz