piątek, 19 września 2025

Recenzja Despizer „Krew”

 

Despizer

„Krew”

Via Nocturna Records 2025

Panowie grają od 2013 roku i pochodzą z Pabianic oraz Łodzi, ale nigdy ich muzyka nie trafiła pod mój dach, a „Krew” to już trzecia płyta tej kapeli. Zawiera ona siedem numerów, które utrzymane są w black-thrash’owym stylu z olbrzymią dawką d-beat’ów. Owocuje to brudną i awanturniczą muzyką, która swym charakterem mocno zakorzeniona jest w latach osiemdziesiątych. Jej fundament, to ostre biczowanie znane z ówczesnego thrash metalu i lodowate, wręcz garażowe traktowanie strun na podobę pierwszo-falowej diabelszczyzny, w pomiędzy które bezpardonowo rozpychając się łokciami, wciskają się anarchistyczne, punkowe akordy. W ogóle całość tego materiału posiada usposobienie szatańskiej chuliganki, którą idealnie podkreślają wokalizy Tomasza Piotrowskiego. Wywrzaskuje on zachrypniętym głosem teksty w rodzimym języku, które trafnie opisują stan ducha współczesnego, zaliczającego się do „soli tej ziemi”, polskiego społeczeństwa. Nasi krajanie poczynają sobie żwawo, ale tylko niekiedy przechodzą w agresywniejsze blasty, przez większość albumu, racząc średnimi tempami, które na przemian, rozkosznie bujają i smagają niczym bat. Despizer okresowo potrafi także zwolnić i nieco rytualnie zahipnotyzować miarowym riffowaniem jak choćby w otwierającym ten krążek „Trzeba Umrzeć”, dość przygnębiającym „Strużka Krwi” i pierwszej połowie ostatniego kawałka „Megalomania”, gdzie po epickiej solówce przechodzi on w bardziej zdecydowane kostkowanie. Nie wiem, jak było wcześniej, ale na najnowszym wydawnictwie kwintet ten, rzeźbi w surowych strukturach i nie siląc się na nowomodne i techniczne wygibasy, wali na odlew, i prosto w ryj. To nieskomplikowana muzyka, która niesie ze sobą jasny przekaz, nie ukrywając między wierszami swoich intencji. Klasycznie dosadne i czarne jak Noc Walpurgii rzępolenie, będące wynikiem fuzji thrash i black metalu z punkiem. Trochę przypomina mi produkcje Wolfbastard czy też Young And In The Way z tym, że tam słychać więcej rogacizny drugiej fali niż tych, nie podporządkowanych społecznie rytmów. Despizer nie pierdoli się w tańcu i parafrazując Kazika, „napierdala z buta i poprawia z kopyta”, a także mówi co im na sercu leży, ubierając w niewyszukane, ale dobre teksty i taką też muzykę. Nie oglądając się na innych robi swoje, zapierdalając ostro i do przodu, nie zapominając o diabelskim pozdrowieniu. Polecam. Świetny album.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz