Despizer
„Krew”
Via Nocturna Records 2025
Panowie
grają od 2013 roku i pochodzą z Pabianic oraz Łodzi, ale nigdy ich muzyka nie
trafiła pod mój dach, a „Krew” to już trzecia płyta tej kapeli. Zawiera ona
siedem numerów, które utrzymane są w black-thrash’owym stylu z olbrzymią dawką
d-beat’ów. Owocuje to brudną i awanturniczą muzyką, która swym charakterem
mocno zakorzeniona jest w latach osiemdziesiątych. Jej fundament, to ostre
biczowanie znane z ówczesnego thrash metalu i lodowate, wręcz garażowe
traktowanie strun na podobę pierwszo-falowej diabelszczyzny, w pomiędzy które
bezpardonowo rozpychając się łokciami, wciskają się anarchistyczne, punkowe
akordy. W ogóle całość tego materiału posiada usposobienie szatańskiej
chuliganki, którą idealnie podkreślają wokalizy Tomasza Piotrowskiego.
Wywrzaskuje on zachrypniętym głosem teksty w rodzimym języku, które trafnie
opisują stan ducha współczesnego, zaliczającego się do „soli tej ziemi”,
polskiego społeczeństwa. Nasi krajanie poczynają sobie żwawo, ale tylko
niekiedy przechodzą w agresywniejsze blasty, przez większość albumu, racząc
średnimi tempami, które na przemian, rozkosznie bujają i smagają niczym bat. Despizer
okresowo potrafi także zwolnić i nieco rytualnie zahipnotyzować miarowym
riffowaniem jak choćby w otwierającym ten krążek „Trzeba Umrzeć”, dość
przygnębiającym „Strużka Krwi” i pierwszej połowie ostatniego kawałka
„Megalomania”, gdzie po epickiej solówce przechodzi on w bardziej zdecydowane
kostkowanie. Nie wiem, jak było wcześniej, ale na najnowszym wydawnictwie
kwintet ten, rzeźbi w surowych strukturach i nie siląc się na nowomodne i
techniczne wygibasy, wali na odlew, i prosto w ryj. To nieskomplikowana muzyka,
która niesie ze sobą jasny przekaz, nie ukrywając między wierszami swoich
intencji. Klasycznie dosadne i czarne jak Noc Walpurgii rzępolenie, będące
wynikiem fuzji thrash i black metalu z punkiem. Trochę przypomina mi produkcje
Wolfbastard czy też Young And In The Way z tym, że tam słychać więcej rogacizny
drugiej fali niż tych, nie podporządkowanych społecznie rytmów. Despizer nie
pierdoli się w tańcu i parafrazując Kazika, „napierdala z buta i poprawia z
kopyta”, a także mówi co im na sercu leży, ubierając w niewyszukane, ale dobre
teksty i taką też muzykę. Nie oglądając się na innych robi swoje, zapierdalając
ostro i do przodu, nie zapominając o diabelskim pozdrowieniu. Polecam. Świetny
album.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz