poniedziałek, 22 września 2025

Recenzja Last Retch „Abject Cruelty”

 

Last Retch

„Abject Cruelty”

Time To Kill Records 2025

Last Retch powstał w 2021 roku na kanadyjskiej ziemi, aby rok później, po obiecującym demosie, wydać na świat debiutancką płytę „Sadism and Severed Heads”. Na dniach ukaże się druga odsłona twórczości tej piątki artystów, która jest kontynuacją poprzednich jej dokonań. Najnowszy krążek tej grupy, to czysty death metal w pełni nawiązujący do lat dziewięćdziesiątych. Na pierwszy rzut ucha to trochę taki Bolt Thrower, ale na mocno zwolnionych obrotach, bowiem na „Abject Cruelty” dominują średnie i wolne tempa. Nie uświadczycie tutaj wojowniczych i rytmicznych galopad, ponieważ Kanadyjczycy skupiają się na mozolnym i bagiennym riffowaniu, które doskonale pasuje do opowieści, jaką jest ten krążek. Traktuje on bowiem o seryjnym mordercy, który ma swą kryjówkę na mokradłach, gdzie zatapia ciała swych ofiar i wdycha, wydobywające się z nich trujące gazy. Zatem już się domyślacie z czym spotkacie się włączając „Abject Cruelty”. To stęchła muza wypełniona po brzegi zgnilizną, wygrywana na gitarach o soczyście krwistym brzmieniu, którym przygrywa ciężka sekcja rytmiczna, a całości wtórują dobitnie flegmowe growle wokalisty. Ten nieco przybrudzony decior bazuje na prostych akordach, niewyszukanych tremolo oraz spazmatycznych, wysokotonowych zawijasach. Równie proste są tutaj także fragmenty zagrane na tłumionych strunach i melodie. Surowość i prostota, jak i również utarte schematy nie są w przypadku Last Retch minusem, bo to łatwo wkręcający się death metal, który nie tylko gniecie i buja rozkosznie, ale również generujący niesamowicie smrodliwy klimat, z którego na odległość cuchnie rozkładającym się mięsem i śmiercionośnymi miazmatami. Zwarte i nieśpieszne struktury wciągają bez trudu do tego bagniska i otaczają niezdrowymi wyziewami, dusząc aż do utraty tchu. Dodane do nich schizofreniczne chwytliwości i chorobliwa atmosfera, dopełniają miażdżący efekt muzyki tego kwintetu. Klasyczny, z krótkimi, technicznymi zagrywkami death metal o delikatnie doomowym i mrocznym wydźwięku. Powoli i sukcesywnie mieli kości, co kreuje brutalne, lecz i łatwo wpadające w ucho dźwięki. Polecam. Mniam, mniam.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz