wtorek, 9 września 2025

Recenzja Angrrsth „Złudnia”

 

Angrrsth

„Złudnia”

Godz ov War 2025

Recenzując poprzedni materiał Angrrsth wyraziłem opinię, iż Torunianie chyba już ostatecznie ukształtowali swój własny styl. Stąd też nie spodziewałem się, że tytuł drugiej pełnej płyty zespołu będzie poniekąd proroczy. Poszukiwania bowiem trwają w najlepsze, a „Złudnia” to materiał chwilami mocno zaskakujący. Album rozpoczyna się w miarę, że tak to ujmę, tradycyjnie. Czyli jest to dość melodyjnym black metal, oparty głównie na wzorach skandynawskich. Pośpiewane jest tutaj tradycyjnie po naszemu, i bynajmniej nie są to jakieś bezsensowne, grafomańskie wersety. Jest za to sporo zmian tempa, przejść w blasty i mocniejszych zwolnień, a gitary szyją zadziornie, z zachowaniem odpowiedniej dawki melodii. Ciekawostka rozpoczyna się od trzeciego na liście „Próg”, i znów tytuł jest wymowny, bo panowie przekraczają go, wchodząc na niespotykane dotąd u nich rejony. Nie, że tam zaraz wypływają na nieznane, czy łamiące ramy gatunku wody, ale… Starczy kilka pierwszych sekund, by każdy średnio zorientowany wychwycił tutaj bezpośrednie (Ba! Ja bym nawet powiedział, że bezczelne) wpływy Bölzer. Powiem wam jedno. Inspiracje inspiracjami, ale te fragmenty (bo jest ich na płycie zdecydowanie więcej, choćby w „Amor Fati” czy „Widziałem Go”) są tak dosłowną imitacją, zarówno pod względem charakterystycznego riffowania jak i brzmienia gitary, że niejeden z was, gdyby nie został ostrzeżony, mógłby się pomylić. Moja żona się nabrała, a Bölzer zna naprawdę dobrze. Pytanie zatem jest typu: dobrze to, czy źle? Odpowiem dwuznacznie. Z jednej strony – fantastycznie, bo są to najlepsze momenty „Złudni”. Z drugiej strony, są one tak dobre, że pozostałe harmonie i pomysły całkowicie autorskie, wypadają przy nich nieco blado, przez co płyta ta jest dla mnie przysłowiową sinusoidą. I wcale nie znaczy to, że kompozycje pozbawione wspomnianego pierwiastka są słabe, bo nie są! Ale słuchając tej płyty bardzo żałuję, iż akordów pod Okoi’a nie ma na niej więcej. I kompletnie by mi nie przeszkadzało, tak jak nie przeszkadzają mi klony Bolt Thrower, gdyby Angrrsth w przyszłości poszli w tym kierunku po całości. Bo mógłby im z tego wyjść fenomenalny album. Podsumowując zatem „Złudnię” jako całość. Jest to dobry materiał z niesamowitymi przebłyskami, kilkoma eksperymentami (także wokalnymi), ale nieco niezdecydowany, tudzież niejednolity. Czekam zatem bardzo niecierpliwie na kolejny krok. I, panowie, nie spieszcie się, a na pewno się  nie bójcie. To dobry kierunek, trzymać ster za wszelką cenę!

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz