Vígljós
„Tome
II: Ignis Sacer”
Les
Acteurs De L’Ombre Productions 2025
Zespół
ten pochodzi ze Szwajcarii, gdzie powstał w 2023 roku. Zeszłej wiosny wypuścili
debiut i piętnaście miesięcy od tamtej chwili są znowu. Drugi album tej kapeli
to ponad czterdzieści minut muzyki, którą określić można jako black metal, ale
nie jest on tak oczywisty jak chociażby druga fala czy też późniejsze jego
klony. To diabelszczyzna, która zbudowana jest na fundamencie tradycyjnego
grania w tym stylu, lecz podana w lekko odmienny sposób. Vígljós opiera swoje
kompozycje głównie o tremolando, które suną w średnich lub wolnych tempach i na
przemian kołyszą i chłoszczą melodiami o folkowym zabarwieniu. Nie jest to
jednak uwierająca cepelia, ponieważ panowie podeszli w tym względzie do tematu
dość rozważnie, choć w niektórych momentach, chwytliwości te mogą kojarzyć się
z eurowizyjną piosenką Alexandra Rybaka. Porzucić te niefortunne porównania
jest jednak łatwo, bo z kostkowania Szwajcarów płynie bleczur tak naprawdę
przygnębiający i refleksyjny, który okresowo przeradza się w czysto norweskie
rzępolenie, częstując w zależności od chwili czarcim romantyzmem jak i bardziej
zadzierżystym traktowaniem strun. Vígljós na tym nie poprzestaje, wplatając w
swoje aranżacje sporo współczesnych patentów, które przypominają lżejsze
muzykowanie, zbliżone do klasycznego metalu, a nawet rocka. Brzmi to
odświeżająco i ciekawie, ale nie burzy wizerunku „Tome II: Ignis Sacer” jako
black metalowego krążka. Jest tutaj zimno, szaleńczo i kontemplacyjnie.
Interesujące ujęcie i nie pozbawione pazurów. Trochę niezobowiązująco i z
jajem. Delikatnie w odjechany sposób. Podoba mi się. Może i Wam podejdzie.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz