poniedziałek, 8 września 2025

Recenzja Vígljós „Tome II: Ignis Sacer”

 

Vígljós

„Tome II: Ignis Sacer”

Les Acteurs De L’Ombre Productions 2025

 


Zespół ten pochodzi ze Szwajcarii, gdzie powstał w 2023 roku. Zeszłej wiosny wypuścili debiut i piętnaście miesięcy od tamtej chwili są znowu. Drugi album tej kapeli to ponad czterdzieści minut muzyki, którą określić można jako black metal, ale nie jest on tak oczywisty jak chociażby druga fala czy też późniejsze jego klony. To diabelszczyzna, która zbudowana jest na fundamencie tradycyjnego grania w tym stylu, lecz podana w lekko odmienny sposób. Vígljós opiera swoje kompozycje głównie o tremolando, które suną w średnich lub wolnych tempach i na przemian kołyszą i chłoszczą melodiami o folkowym zabarwieniu. Nie jest to jednak uwierająca cepelia, ponieważ panowie podeszli w tym względzie do tematu dość rozważnie, choć w niektórych momentach, chwytliwości te mogą kojarzyć się z eurowizyjną piosenką Alexandra Rybaka. Porzucić te niefortunne porównania jest jednak łatwo, bo z kostkowania Szwajcarów płynie bleczur tak naprawdę przygnębiający i refleksyjny, który okresowo przeradza się w czysto norweskie rzępolenie, częstując w zależności od chwili czarcim romantyzmem jak i bardziej zadzierżystym traktowaniem strun. Vígljós na tym nie poprzestaje, wplatając w swoje aranżacje sporo współczesnych patentów, które przypominają lżejsze muzykowanie, zbliżone do klasycznego metalu, a nawet rocka. Brzmi to odświeżająco i ciekawie, ale nie burzy wizerunku „Tome II: Ignis Sacer” jako black metalowego krążka. Jest tutaj zimno, szaleńczo i kontemplacyjnie. Interesujące ujęcie i nie pozbawione pazurów. Trochę niezobowiązująco i z jajem. Delikatnie w odjechany sposób. Podoba mi się. Może i Wam podejdzie.

shub niggurath




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz