Occulsed
„Antegnosis”
Everlasting Spew Records (2025)
Pochodzące
z Atlanty trio Occulsed debiutowało cztery lata temu w barwach włoskiego labelu
płytą „Crepitation Of Phlegethon”. Nie będę ukrywał, że materiał ten kompletnie
rozminął się z moim gustem dlatego też informację o tym, że mi przypadnie w
udziale recenzowanie najnowszego wypustu Amerykanów przyjąłem z rezerwą. Mając
to za punkt wyjścia muszę przyznać, że „Antegnosis” okazuje się być miłą
niespodzianką. Coś się w muzyce ekipy zza wielkiej wody zmieniło, poprzesuwano
akcenty, opakowano w nieco inne brzmienie nie zabijając przy tym sedna tego co
zespół gra. W dalszym ciągu mamy do czynienia z graniem mocno osadzonym w
szkole McEnteego i spółki, smoła wylewa się z głośników, a riffy walą po uszach
stosownym ciężarem. Muzycy coraz częściej uciekają się natomiast do portalowej
psychodelii co słychać zwłaszcza w departamencie sześciostrunowym. Szorstkie
riffy, minimalistyczne dysonanse doskonale uzupełniają bardziej doomowe czy po
prostu wolniejsze fragmenty utrzymane w klasycznie deathmetalowej tradycji.
Occulsed w swoim graniu, pomimo wyraźnych i różnorodnych źródeł inspiracji
potrafi jednak tworzyć muzykę zaskakująco przejrzystą, daleką od
eksperymentalnych szarż. Wszystko upchane jest w zwięzłe, zachowawcze w
konstrukcji, ale barwne i dość urozmaicone dźwięki. Pomaga temu niewątpliwie
produkcja – surowa, oszczędna, pozbawiona pompatyczności czy studyjnej
pseudoorkiestracji i efekciarstwa. Zupełnie jakby mieć przed sobą ostatnie
dokonania Father Befouled ale w odważniejszej i bardziej pomysłowej wersji.
Moim zdaniem „Antegnosis” prezentuje całą masę atutów, które przy umiejętnym
rozwinięciu mogą doprowadzić Occulsed do bycia bardzo liczącym się graczem na
deathmetalowym poletku. Póki co kropki na i jeszcze brak, ale serdecznie
trzymam kciuki za kolejne nagrania!
Harlequin

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz