wtorek, 30 września 2025

Recenzja Apocalyptic Society „Instinctual Self-Slaughter”

 

Apocalyptic Society

„Instinctual Self-Slaughter”

Independent 2025

Ja pierdolę, po co ja to w ogóle włączyłem? Ani okładka, ani nazwa zespołu nie wróżyła nic dobrego. A fakt, że chłopaki sami se wydał płytę, i żaden label się nimi nie zainteresował, tym bardziej. Będą miał kolejną w życiu nauczkę. Podzielę się jednak moim bólem, bo „Instynktowne Samookaleczenie”, czy jak tam by tego nie tłumaczył na nasze, to faktycznie masochizm. Apocalyptic Society grają, albo przynajmniej próbują grać, mój ulubiony gatunek, czyli metal śmierci. W ramach tegoż niby się mieszczą, ale już kwestia wykonu pozostawia, delikatnie rzecz mówiąc, wiele do życzenia. Niby kolesie grają wspólnie dziesięć lat, ale jak ktoś nie ma talentu, to i kilka dekad nie wystarczy, by rozwinąć skrzydła. Bo jeśli ktoś, mając takie doświadczenie,  potrafi przez trzydzieści pięć minut tak strasznie męczyć bułę, i jeszcze jest zapewne z tego dumny, skoro wypuszcza to w świat, to ja chyba nie mam dalszych pytań. Ileż tu jest wtórnych riffów, i to takich na poziomie czwartoligowym, ileż uzupełniaczy, ile wrzuconych z dupy solówek, ni chuja nie pasujących do konwencji (no chyba, że za taką uznać chujowatość), to pała mięknie. Ta płyta jest idealnym dowodem na to, że dziś każdy może coś nagrać i puścić w świat, z nadzieją, iż znajdzie się frajer, który to łyknie i jeszcze, ja pierdolę, kupi! Kwadratowość (choć termin ten niekoniecznie bywa wadą) tych nagrań kompletnie poraża. Nie ma na tym albumie choćby jednego dobrego riffu. Wszystkie są w chuj nudne, bez nawet namiastki pierdolnięcia, najczęściej nawet bez pomysłu, w jaki sposób przejść w następny. Słuchanie tych piosenek, zwłaszcza przy drugim podejściu (na takie się z obowiązku zdecydowałem) może sprawiać niemal fizyczny ból, i bynajmniej nie mam tutaj pozytywnej tego odczucia przenośni. Beznadziejne, monotonne wokale dopełniają dzieła (samo)zniszczenia. Koleś nie ma za grosz wyczucia, choć z drugiej strony w co tu się wczuwać, skoro koledzy gitarzyści poziom kreatywności mają na levelu pierwszym. Nie, kurwa, nie mam siły wnikać głębiej, ani słuchać tej płyty choćby minutę dłużej. Totalne gówno, nawet nie do spłukania w kiblu, bo może wybić jak napuchnie. Unikajcie! A zespół niech sobie lepiej da siana i zajmie się, nie wiem… szydełkowaniem? Czymkolwiek, byle nie graniem. Padaka totalna.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz