Pestilential
Shadows
„Wretch”
Northern Silence / Brilliant Emperor 2025
Australijska
scena black metalowa jest mi obca, a wcześniejsze spotkania z jej wybranymi
przedstawicielami nie zawsze należały do udanych. Jeżeli chodzi o Pestilential
Shadows, to jest to pierwsza randka, choć kwartet ten gra już od 2003 roku, a
„Wreth” to już ich ósmy album. Panowie podobno mają ugruntowaną pozycję na
tamtejszych deskach, co po przesłuchaniu najnowszego krążka tej grupy, jest w
dużym stopniu zrozumiałe. Australijczycy w pełni korzystają z dobrodziejstw
drugiej fali tegoż gatunku, ale nie koncentrują się tylko na skandynawskich
wzorcach, bo do swojej muzyki wplatają trochę uspokajających przerywników i
niestandardowych zagrywek, gdzie te pierwsze jak i drugie kojarzyć się mogą z
nieco awangardowym podejściem do diabelszczyzny. Podobnie jest z usposobieniem
tutejszych riffów, tremolo i nieoczywistych jak na taką formę metalu solówek,
których melodyjność oraz raczej spokojna motoryka skupia się głównie na kreowaniu
smutnej czy wręcz przygnębiającej atmosfery. Nie tylko jednak mroczny
sentymentalizm króluje na „Wretch”, ponieważ zdarzają się tutaj również
bardziej zadzierżyste momenty, które kierują black metal tej kapeli w strony
szwedzkie (w tych chwytliwszych momentach) i norweskie (podczas ostrzejszego i
chmurniejszego kostkowania), w czym pomagają całkiem niezłe wokale, wzorcowo
warczącego Balam’a. Pomimo dobrej produkcji i dość zachowawczej formy, ten
bleczur nie pozbawiony jest chłodu i złośliwości, i prezentuje autorskie ujęcie
do muzy spod znaku kozła. Pestilential Shadows miesza klasycyzm ze
współczesnością, dodając odrobinę australijskich klimatów, ale to w żaden
sposób nie czyni go modernistycznym. Poza delikatnie innym wydźwiękiem w dalszym
ciągu jest to zimny black metal, który refleksyjnym charakterem może przywodzić
skojarzenia z twórczością niektórych ekip z Trondheim. Sprawdzić warto, gdyż
emocji w nim nie brakuje, a to chyba już coś znaczy.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz