O.D.R.A
„Sexnarkoman”
Arcadian Industry 2025 (reissue)
Chyba
każdemu fanowi metalu nazwa tej kapeli obiła się o uszy, bo Wrocławianie grają
już od 2008 roku. Jeśli tak jest, to materiał ten również powinien być im
znany, gdyż ukazał się dziesięć lat temu jako czwarty ich krążek. Obecnie
wznawia go Arcadian Industry więc ci, którzy nie mieli okazji zapoznać się z tą
płytą ani zespołem wcześniej, będą mogli nadrobić zaległości. Panowie grają
sludge metal z momentami wyraźnym pierwiastkiem hardcore’owym, co znakomicie im
wychodzi, ponieważ muzyka od O.D.R.A całkiem sprawnie prostuje zwoje mózgowe i
kruszy kości. To sękata muzyka jak na sludge przystało, płynąca z mozołem i
częstująca żylastymi riffami, o delikatnie bluesowym zabarwieniu. Zatem oprócz
brudnego, bezkompromisowego gniecenia, za pośrednictwem „Sexnarkoman” dostajemy
także sporo „przemiłego” bujania, które wkręca do swojej zabawy od pierwszych
chwil obcowania z tym krążkiem. To pełne szlamowego uroku akordy, które
urzekają nie tylko swą brutalnością, ale również chwytliwością, nadającą
tutejszym kompozycjom groove’u, podkreślonego przez wcześniej wspomniane
core’owe elementy, kierujące się chwilami swym agresywnym usposobieniem w
strony rzępolenia w stylu crust. Wprowadza to do aranżacji tego kwartetu nieco
anarchistycznego wydźwięku i uwypukla jej buntowniczy wyraz. Sludge metal,
zagrany na gitarach o bagnistym brzmieniu, buczącym basie i jakby apatycznie
tłukącej perkusji, która w gruncie rzeczy wzbudza drżenie szyb w oknach. Do
tego szorstkie, okresowo przechodzące w histeryczne wrzaski wokale, które dopełniają
morderczy obraz tej płyty. Jednakże nie tylko ohyda i ciężar snują się z tego albumu,
bowiem O.D.R.A dba o maniery i kreuje zróżnicowaną muzę, która oprócz
brutalizmu zapewnia także wrażenia estetyczne w postaci ciekawie
skonstruowanych utworów. W występujących tu dźwiękach słychać, że panowie nie
są nowicjuszami i są kompozytorsko przygotowani. Skutkuje to nieliniowymi kawałkami,
które wypełnione są licznymi zwrotami akcji oraz inteligentnymi zagrywkami.
Leniwa muzyka, która paradoksalnie posiada niemałą moc. Warto się zapoznać, bo
dobry „szlam” nie jest zły.
shub niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz