Sznur
„Ludzina”
Godz
ov War 2023
Sznur, patalogiczny wysryw z Wałbrzycha, powraca po
raz czwarty. Tym razem serwuje nam niemal czterdziestominutowy kawał ludzkiego
mięsa, czyli ludziny. Powiem szczerze, że mocno się obawiałem, by chłopakom
czasem nie odjebało i nie odpłynęli bardziej w rewiry post-blackowe. Bo po
niezwykle udanym „Dom Człowieka” nie można przecież stanąć w miejscu. Na
szczęście Sznur sznurem pozostał, co nie znaczy, że ich muzyka dalej nie
ewoluuje. Podstawą nowego krążka nadal jest inspirowany mocno głównie Norwegią
czarny metal z okresu pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych. I nie będę
tutaj przytaczał klasycznych nazw, które w tej chwili przychodzą mi do głowy, bo
nie ma to najmniejszego sensu. Sznur i tak wszystkie wpływy miesza na swój
własny sposób. Ich kompozycje są ostre jak brzytwa, zimne jak lód i poprawnie
melodyjne. Czuć w tych dźwiękach szczerość, nie tylko w warstwie muzycznej, ale
i przede wszystkim w tekstowej. ZerO tradycyjnie nie pierdoli się w elokwencję,
tylko wyrzyguje wulgarnie i wprost teksty o patozjawiskach generowanych przez
współczesny świat. No ale wspomniałem o rozwoju. „Ludzina” to taki niemal
idealny przykład amalgamatu północnego black metalu w najlepszym wydaniu z
polskim black metalem od wczesnego Kata. Tak, ja wiem, że wpływy zespołu Romana
Kostrzewskiego były słyszalne już na poprzednich albumach, tutaj jednak ten
thrashowy sznyt jest zdecydowanie bardziej wyczuwalny. Ale wiecie co jest
najlepsze? To, że pomimo stosowania znanych od dziesięcioleci kombinacji Sznur
brzmi wyjątkowo świeżo i, przede wszystkim, po swojemu. Bo autorów tych nagrań
można by rozpoznać z dużą dozą prawdopodobieństwa, nawet gdyby wyciszyć jakże
przecież charakterystyczny wokal. Przy nowych kompozycjach panowie po raz
kolejny wylali zapewne sporo potu, a może i łez, i efekt tej pracy jest
zaprawdę fantastyczny. Poza utworami autorskimi mamy też ukryty cover „Wojna”,
autorstwa Defekt Muzgó. I wybór tego kawałka też zapewne nie był przypadkowy
przynajmniej z dwóch powodów, ale to już pozostawię waszym własnym domysłom.
Reasumując – Sznur potwierdził swoją wysoką klasę, pokazał wszystkim środkowy
palec i udowodnił, że zainteresowanie zespołem nie jest wyłącznie zasługą
niektórych czynników pozamuzycznych. Patologia Black Metal? Tak. Tak i jeszcze
raz tak!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz