wtorek, 4 lipca 2023

Recenzja Sznur „Ludzina”

 

Sznur

„Ludzina”

Godz ov War 2023

Sznur, patalogiczny wysryw z Wałbrzycha, powraca po raz czwarty. Tym razem serwuje nam niemal czterdziestominutowy kawał ludzkiego mięsa, czyli ludziny. Powiem szczerze, że mocno się obawiałem, by chłopakom czasem nie odjebało i nie odpłynęli bardziej w rewiry post-blackowe. Bo po niezwykle udanym „Dom Człowieka” nie można przecież stanąć w miejscu. Na szczęście Sznur sznurem pozostał, co nie znaczy, że ich muzyka dalej nie ewoluuje. Podstawą nowego krążka nadal jest inspirowany mocno głównie Norwegią czarny metal z okresu pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych. I nie będę tutaj przytaczał klasycznych nazw, które w tej chwili przychodzą mi do głowy, bo nie ma to najmniejszego sensu. Sznur i tak wszystkie wpływy miesza na swój własny sposób. Ich kompozycje są ostre jak brzytwa, zimne jak lód i poprawnie melodyjne. Czuć w tych dźwiękach szczerość, nie tylko w warstwie muzycznej, ale i przede wszystkim w tekstowej. ZerO tradycyjnie nie pierdoli się w elokwencję, tylko wyrzyguje wulgarnie i wprost teksty o patozjawiskach generowanych przez współczesny świat. No ale wspomniałem o rozwoju. „Ludzina” to taki niemal idealny przykład amalgamatu północnego black metalu w najlepszym wydaniu z polskim black metalem od wczesnego Kata. Tak, ja wiem, że wpływy zespołu Romana Kostrzewskiego były słyszalne już na poprzednich albumach, tutaj jednak ten thrashowy sznyt jest zdecydowanie bardziej wyczuwalny. Ale wiecie co jest najlepsze? To, że pomimo stosowania znanych od dziesięcioleci kombinacji Sznur brzmi wyjątkowo świeżo i, przede wszystkim, po swojemu. Bo autorów tych nagrań można by rozpoznać z dużą dozą prawdopodobieństwa, nawet gdyby wyciszyć jakże przecież charakterystyczny wokal. Przy nowych kompozycjach panowie po raz kolejny wylali zapewne sporo potu, a może i łez, i efekt tej pracy jest zaprawdę fantastyczny. Poza utworami autorskimi mamy też ukryty cover „Wojna”, autorstwa Defekt Muzgó. I wybór tego kawałka też zapewne nie był przypadkowy przynajmniej z dwóch powodów, ale to już pozostawię waszym własnym domysłom. Reasumując – Sznur potwierdził swoją wysoką klasę, pokazał wszystkim środkowy palec i udowodnił, że zainteresowanie zespołem nie jest wyłącznie zasługą niektórych czynników pozamuzycznych. Patologia Black Metal? Tak. Tak i jeszcze raz tak!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz