Witchskull
„The
Serpent Tide”
Rise Above Records 2023
Założony
w 2014 roku na australijskiej ziemi Witchskull powrócił właśnie ze swoją
najnowszą czwartą płytą. Kontynuują na niej podróż poprzez mroczne ścieżki
grania w stylu stoner / doom metalu. Za pośrednictwem „The Serpent Tide”
dostajemy tym razem 35 minut niebywale dusznej muzyki, w której pierwiastka
okultystycznego rocka lat siedemdziesiątych nie jest zbyt wiele, ale ówczesne
bujanki są tutaj i tak obecne. Jednakże ci trzej mieszkańcy Canberry wyraźnie
zrezygnowali z tamtych wpływów, kierując się w stronę bardziej ciężkiego
doom’a, w którym znaleźć można sporo ponurego blues’a oraz grania zbliżonego do
wczesnego Cathedral z elementami Solitude Aeturnus, Candlemass, a w momentach
brzmiących jak czysty heavy metal, nawet Iron Maiden. Korzystając z własnego
doświadczenia oraz historii tego jakże odurzającego riffowania, Witchskull
wygenerowało kawał przysadzistej muzyki, tonącej w lepkiej od satanizmu
atmosferze. Niezwykłe umiejętności tych chłopaków pozwoliły na stworzenie niebywale
ciekawych aranżacji, a to zaowocowało iście piekielnym krążkiem, którego słucha
się z wielką przyjemnością. Ziarniste gitary, wyraźny bas, precyzyjnie pukająca
perkusja i wzniosłe wokale Marcus’a De Pasquale to oczywiste części składowe
tej produkcji. Za pomocą właśnie wymienionych przedmiotów Australijczycy, w średnim
i wolnym tempie, snują dźwięki pełne oszałamiających haczyków, klasycznych
zagrywek, a także wgniatających w fotel akordów. To wydawnictwo jest nie tylko
kolejnym i specyficznym spojrzeniem na ten gatunek. Stanowi wyśmienitą ucztę z
kilku dań, w skład której wchodzą unikalne podejście jak na dzisiejsze czasy do
stoner’a, kunszt kompozytorski, malaryczna atmosfera, mokry pocałunek Szatana,
a przy tym zadziwiająca lekkość słuchania zawartych tu, bądź co bądź, przygnębiających
utworów, które z nieubłaganą manierą wciągną w ciemny las każdego, kto odważy
się wyciągnąć do „The Serpent Tide” swoją rękę. Polecam.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz