niedziela, 16 lipca 2023

Recenzja BUZZARD „Gambler”

 

BUZZARD

„Gambler” (Re-Issue)

Relics from the Crypt 2023

Chyba kiedyś już o tym wspominałem i być może się powtarzam, ale niesamowitą pracę wykonują ludzie z Relics from the Crypt (jakby ktoś nie wiedział, jest to pododdział Dying Victims Productions). Kopią oni bezustannie w przepastnych czeluściach klasycznych odmian metalu i zawsze dokopują się do wydawnictwa, które warte jest wznowienia. Tym razem ich wybór padł na belgijski zespół Buzzard, którego początki sięgają 1979 roku, a opus magnum stanowi nagrany w 1984 roku album (jedyny pełny zresztą) zatytułowany „Gambler”. Od pierwszych wręcz sekund obcujemy tu z rasowym, korzennym Hard & Heavy, jaki królował wówczas na kontynencie. Oczywiście znajdziemy także na tej płycie sporo elementów związanych z ówczesnym ruchem brytyjskim, jednak Myszołów grał nieco szybciej, niż większość zespołów z tamtej epoki wplatając w struktury swoich wałków patenty charakterystyczne dla raczkującego wówczas Speed Metalu. Hałaśliwe, energiczne i zadziorne to granie z tekstami o życiu metalowca i protookultystycznych tematach. Dowiemy się wiec z tych liryk, że oni są „CrazyGuys” oraz  „Heavy Rockers”, a także że musimy uważać na „Nosferatu” i że „Midnight Countessis Black”, i co oczywiste, że „SheIs Out for Your Blood”. No i fajnie, gdyż jak klasyka, to pełną gębą. Nie ma półśrodków i lizania się po fiutach. Wracając jednak do stricte muzycznej zawartości tego krążka, to znajdziemy tu cały, przepyszny wachlarz surowych, tradycyjnych zagrywek począwszy od dziarsko bijących bębnów i rześkiego, ziarnistego basu poprzez zaczepne, napastliwie chwytliwe riffy o porowatych, drapieżnych konturach, piłujące tępo i boleśnie solówki, na tradycyjnie niechlujnych, cudnie przepitych, zawadiackich, ale i odpowiednio agresywnych wokalizach kończąc. Mnie reedycja „Hazardzisty” bardzo pasuje, wszak wychowanym jest na Hard & Heavy sprzed czterech dekad, a mimo to nie dane mi było słyszeć wcześniej tej bardzo dobrej, jak na czasy, w których powstała płyty. Polecam więc ten krążek wszystkim starym wyjadaczom, którzy zęby zjedli na klasyce, gdyż oni w należyty sposób docenią ten materiał, a zarazem polecam go także młodzieży, aby usłyszała, jak grało się prawie 40 lat temu, poczuła ten feeling (choć nie wiem, czy to w ogóle możliwe) i aby uświadomiła sobie, że to nie Behemoth, Mgła, czy broń boże współczesny Decapitated wymyśliły Metal.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz