Johnny The Boy
„You”
Season of Mist 2023
Johnny the Boy nie jest nazwą, która jakoś
szczególnie napawałaby mnie nadzieją. Kojarzy mi się z pseudo jakiegoś kowboja,
a ja za westernami nie szaleję. Dlatego też odpaliłem sobie „You” w ramach tła
do prac domowych, z założeniem, że zaraz wyląduje (oczywiście płyta, nie ja) w
kiblu. I oto stał się cud. Materiał reklamowany jako idealny dla fanów Crippled
Black Phoenix czy Iron Monkey niespodziewanie bardzo mi podszedł i zagościł w
odtwarzaczu na dłużej. Dlaczego? Może z bardzo banalnego powodu. Mimo braku
synchronizacji z moim głównym gustem muzycznym, nagrania na debiucie tego
międzynarodowego zespołu są naprawdę bujające i bardzo szybko wbijają się pod
czuprynę. Z czym zatem mamy tu do czynienia… Z bardzo ciekawą mieszanką starego
grunge oraz klasycznego doom metalu, okraszonej skrzeczanym wokalem, co
ciekawe, w wykonaniu żeńskim, bez problemu wpasowującym się w blackmetalowe
kanony. Muzyka ta może i awangardowa nie jest, bowiem wszystkie jej składniki
są z rodzaju klasycznych, jednak sposób w jaki doświadczeni już na scenie
muzycy, znani choćby z przytoczonych powyżej zespołów - rekomendacji, łączą je
ze sobą w bardzo intrygujący sposób. Większość kompozycji utrzymanych jest w
stonerowym tempie i cechuje je narkotyczny rytm oraz dość łatwa, mimo wszystko,
melodia. Przepis banalny, ale efekt z lekka piorunujący. Zwłaszcza, że ciężko
wyróżnić na „You” jakikolwiek utwór, który wybijałby się ponad pozostałe. Każdy
natomiast czymś zaskakuje, bo zespół, pomimo pewnej schematyczności, potrafi
wrzucić do tego ogródka niejeden kamyczek od siebie. A to jakieś
przyspieszenie, motyw punkowy albo Quorthonową gitarę (posłuchajcie „Grime”),
odchodzące od schematu wokale czy ciekawą introdukcję. To wszystko czyni „You”
materiałem dość mrocznym i nieoczywistym. Jednocześnie bardzo przystępnym i
niewymagającym. Tu nie ma drugiej szansy, te piosenki albo od razu się
podobają, albo nie. Lubię sobie czasem posłuchać prostego metalowego
rock’n’rolla, zatem Johnny the Boy wszedł mi lekko, chyba właśnie na podobnej
zasadzie. A z czasem krążek ten stał się jednym z moich ulubionych do odsłuchu
w aucie. Warto się z tymi nagraniami zapoznać, bo dla niejednego ortodoksa
będzie to idealna odskocznia od codziennego hałasu.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz