poniedziałek, 3 lipca 2023

Recenzja ATOMWINTER „Sakrileg”

 

ATOMWINTER

„Sakrileg”

Trollzorn Records 2023

Atomwinter to nie jest nazwa, która jakoś specjalnie elektryzuje fanów Śmiertelnego Metalu, może poza relatywnie niewielką grupą najbardziej oddanych temu gatunkowi maniaków. Mam chrapkę, aby powiedzieć, że tegoroczny, czwarty pełny album zespołu diametralnie zmieni tę sytuację, jednak realnie rzecz biorąc, jakoś nie chcę mi się w to wierzyć, choć bardzo chciałbym się mylić. Kwartet z Dolnej Saxonii bezwzględnie bowiem zapracował sobie wg mnie na uznanie o wiele większe, niż jest jego udziałem, co zresztą dobitnie potwierdza ich najnowszy długograj. Na płycie tej, zatytułowanej „Sakrileg” ta machina wojenna po raz kolejny udowadnia, że trzymając się klasycznej, staroszkolnej formuły można stworzyć produkt, który dosłownie miażdży, i to pod każdym kurwa względem. Począwszy od „Ov Blood and Flesh”, a na „BornInto Iron Coffins” skończywszy, chłopaki nie liżą się po fiutach, tylko napierdalają wściekle, ile pary w tłokach. A tej pary tu od chuja i jeszcze trochę, więc i napierdol jest przecudnej urody. Materiał ten napędza potwornie ciężki kręgosłup rytmiczny oparty na gniotących okrutnie, potężnych bębnach i rozrywającym w pizdu, grubym, mięsistym basie. Na owej tłustej bazie osadzone są brutalne, chropowate, zagęszczone thrash’ową zasmażką, wyśmienicie napisane riffy o OldSchool’owych krawędziach i głębokie, grobowe growle, za które odpowiada nowy nabytek zespołu, Florian Bauer. Zespól zawsze zresztą posiadał w swoich szeregach wybornych wokalistów. Gardła zarówno Floriana, jak i jego poprzednika Olivera Holzschneidera produkowały niezmiennie takie ilości ropnej flegmy i cuchnącej zgnilizną żółci, że klękajcie narody. Wszystko to składa się na płytkę naprawdę wyborną, a cmentarny, zalatujący rozkładem klimat, jaki ją wypełnia jest wręcz porażający. Mimo że „Sakrileg” to bardzo spójna, zwarta produkcja, która raczej trzyma się klasyki gatunku, to i na niej znajdziemy kilka smaczków, które robią wrażenie, jak choćby wyśmienita solóweczka w „Until the LossovGod”, czy też gitara prowadząca imitująca syrenę alarmu przeciwlotniczego (gdzie można ją usłyszeć nie powiem, żeby nie było zbyt łatwo). Ciekawe jest także to, że na tym krążku każdy kolejny wałek wynika jakby z poprzedniego, a przy tym przejścia te są płynne, naturalne i nie wymagają stosowania pomiędzy żadnych więcej łączników. Ci kolesie wiedzą w pizdę palec, jak grać jebany, niszczący Old School Death Metal. Wyśmienite jest jak dla mnie także brzmienie tego krążka. Dźwięk jest tu gęsty, intensywny i zalatujący trupem, ale zarazem cudownie organiczny, zaskakująco rześki i świeży (oczywiście na swój charakterystyczny, śmiertelny sposób).Nie ma co gadać, zajebista płyta. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś, kto mieni się fanem Asphyx, Grave, Dismember, czy choćby Bolt Thrower nie posiadał tej, jak i zresztą poprzednich płyt Atomwinter w swojej kolekcji. Zatem marsz na zakupy, kto jeszcze tego nie uczynił.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz