„Writhing Shadows” (12”Lp)
Dawnbreed
Records / Gurgling Gore 2023
I
oto kolejny 12-calowy placek winylu wydany przez Dawnbreed Records przy
współpracy z Gurgling Gore, który niewątpliwie ucieszy wielce fanów Metalu
Śmierci na Starym Kontynencie. Mowa o pierwszym, dużym albumie Within Shadows,
którego wersje: Cd, Mc i Digital ukazały się w maju zeszłego roku. Teraz,
niejako do kompletu otrzymujemy longplay z tworzywa sztucznego w dwóch wersjach
kolorystycznych, a mianowicie w głębokiej, nieprzezroczystej czerni (200 szt.)
i popielatej bieli (300 szt.). Obie opcje posiadają matową obwolutę oraz ciężką
wkładkę. Tyle, jeżeli chodzi o wygląd tych cacuszek, a teraz przechodzimy do
meritum sprawy, czyli do muzyki tego kwartetu ze stanu położonego nad Zatoką
Meksykańską, w którym to legalne jest min małżeństwo między bratem a siostrą.
Tak więc, jak już wspominałem, panowie rzeźbią Death Metal. Ich muzyka
ukierunkowana jest zdecydowanie na starą szkołę gatunku, ale co ciekawe,
dźwięki te nie są osadzone li tylko w
Amerykańskiej tradycji, ale czerpią także pełnymi garściami z
Europejskiej spuścizny brutalnego mielenia. Zatem prócz znanych i lubianych
patentów kierujących nasze myśli w stronę Cannibal Corpse, Autopsy, czy
Malevolent Creation chłopaki odważnie sięgają po wpływy skandynawskie pachnące
Dismember, Excruciate, Epitaph, Wombbath, Slugathor, czy Demilich, a także
elementy charakterystyczne choćby dla Bolt Thrower, bądź Asphyx. Słucha się
tego wyśmienicie, bowiem ten międzykontynentalny amalgamat śmiertelnych
dźwięków jest spójny i zwarty, ani przez chwilę się nie rozwarstwia (co
świadczy o bardzo dobrym warsztacie muzyków), a przy tym miażdży z siłą i
gracją pociągu pancernego. Wpierdol spuszczają panowie zaprawdę cudowny, ale
jakże może być inaczej, gdy bębny wgniatają tu w podłoże, gruby bas patroszy
brutalnie, masywne riffy o aparycji piły łańcuchowej rozrywają w chuj, a
agresywne, gardłowe wymioty cieszą niezmiernie. Czasami przewinie się na tej
płytce jakiś klawiszowy ozdobnik, który nadaje całości apokaliptycznego
feelingu, jednak całość, to niszcząca bezlitośnie machina wojenna, która jeńców
brać nie zamierza. Mam także przeczucie graniczące z pewnością, że materiał ten
na żywca będzie po prostu zabójczy. Zwłaszcza na koncertach klubowych
wnętrzności będą latały na wysokości lamperii. Niezaprzeczalnie zajebisty
album. Czekam na kolejny, bestialski wykurw rodem z Alabamy.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz