czwartek, 20 lipca 2023

Recenzja WRITHING SHADOWS „Writhing Shadows”

 

WRITHING SHADOWS

„Writhing Shadows” (12”Lp)

Dawnbreed Records / Gurgling Gore 2023

I oto kolejny 12-calowy placek winylu wydany przez Dawnbreed Records przy współpracy z Gurgling Gore, który niewątpliwie ucieszy wielce fanów Metalu Śmierci na Starym Kontynencie. Mowa o pierwszym, dużym albumie Within Shadows, którego wersje: Cd, Mc i Digital ukazały się w maju zeszłego roku. Teraz, niejako do kompletu otrzymujemy longplay z tworzywa sztucznego w dwóch wersjach kolorystycznych, a mianowicie w głębokiej, nieprzezroczystej czerni (200 szt.) i popielatej bieli (300 szt.). Obie opcje posiadają matową obwolutę oraz ciężką wkładkę. Tyle, jeżeli chodzi o wygląd tych cacuszek, a teraz przechodzimy do meritum sprawy, czyli do muzyki tego kwartetu ze stanu położonego nad Zatoką Meksykańską, w którym to legalne jest min małżeństwo między bratem a siostrą. Tak więc, jak już wspominałem, panowie rzeźbią Death Metal. Ich muzyka ukierunkowana jest zdecydowanie na starą szkołę gatunku, ale co ciekawe, dźwięki te nie są osadzone li tylko w  Amerykańskiej tradycji, ale czerpią także pełnymi garściami z Europejskiej spuścizny brutalnego mielenia. Zatem prócz znanych i lubianych patentów kierujących nasze myśli w stronę Cannibal Corpse, Autopsy, czy Malevolent Creation chłopaki odważnie sięgają po wpływy skandynawskie pachnące Dismember, Excruciate, Epitaph, Wombbath, Slugathor, czy Demilich, a także elementy charakterystyczne choćby dla Bolt Thrower, bądź Asphyx. Słucha się tego wyśmienicie, bowiem ten międzykontynentalny amalgamat śmiertelnych dźwięków jest spójny i zwarty, ani przez chwilę się nie rozwarstwia (co świadczy o bardzo dobrym warsztacie muzyków), a przy tym miażdży z siłą i gracją pociągu pancernego. Wpierdol spuszczają panowie zaprawdę cudowny, ale jakże może być inaczej, gdy bębny wgniatają tu w podłoże, gruby bas patroszy brutalnie, masywne riffy o aparycji piły łańcuchowej rozrywają w chuj, a agresywne, gardłowe wymioty cieszą niezmiernie. Czasami przewinie się na tej płytce jakiś klawiszowy ozdobnik, który nadaje całości apokaliptycznego feelingu, jednak całość, to niszcząca bezlitośnie machina wojenna, która jeńców brać nie zamierza. Mam także przeczucie graniczące z pewnością, że materiał ten na żywca będzie po prostu zabójczy. Zwłaszcza na koncertach klubowych wnętrzności będą latały na wysokości lamperii. Niezaprzeczalnie zajebisty album. Czekam na kolejny, bestialski wykurw rodem z Alabamy.

 

Hatzamoth

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz