poniedziałek, 17 lipca 2023

Recenzja Desekryptor „Vortex Oblivion”

 

Desekryptor

„Vortex Oblivion”

Blood Harvest 2023

Kilka dni temu ukazał się debiutancki krążek pochodzącego z Indiany Desekryptor. Jako iż EP-ka „Curse of the Execrated”, którą to miałem przyjemność poznać na początku roku, była materiałem wielce obiecującym, nie omieszkałem zapoznać się także z „Vortex Oblivion”. No i zostałem ostro po ryju, i to z intensywnością, której się, mimo wszystko, nie spodziewałem. Amerykanie po bardzo krótkim wprowadzaczu ruszają z kopyta do ataku i niszczą wszystko, niczym wypuszczony z klatki oddział wściekłych goryli. Intensywne bębny przypominają zagłuszające ciszę ciężkie karabiny maszynowe a rozpruwające gitarowe akordy robią z mózgu istną sieczkę. Faktycznie można w tym momencie wyskoczyć z kapci. Jednak szybko okazuje się, że kompozycje Desekryptor to nie tylko bitewna zawierucha. Panowie, jeszcze bardziej chyba niż na wspomnianej wcześniej EP-ce, urozmaicają swój styl i wprowadzają do muzyki także elementy bardziej melodyjne. Oczywiście mam tu na myśli melodie pancerne, mające rodowód na wiadomej wyspie, oraz szkołę fińską. Nie tylko podkreślają one intensywność tego muzycznego ataku, ale także dowodzą, iż odpowiedzialni za strategię generałowie dobrze swoje utwory przemyśleli i swój złowieszczy plan dopięli na ostatni guzik. Doprawdy, ta płyta potrafi zaskakiwać, choćby dość gwałtownymi wyhamowaniami w najmniej oczekiwanym momencie, nie tracąc przy tym ani odrobiny mocy. Wręcz przeciwnie, te zwolnienia dosłownie przeciskają słuchacza przez ręczną maszynkę bo mielenia mięsa, by zaraz potem ponownie rozrzucić nas po ścianach w przypływie totalnego gniewu. Genialnie do całości zostało w tym przypadku dopasowane brzmienie. Nieco przymulone, na wskroś organiczne, mogące przypominać trochę produkcje z Florydy z lat dziewięćdziesiątych. Porównania do zespołów z tamtego rejonu także są w twórczości Desekryptor słyszalne, jednak dosłownych zapożyczeń tu nie uświadczymy. Kompozytorski zmysł pozwolił zespołowi odtworzyć natomiast ducha tamtych czasów w idealnej niemalże postaci. Słucham tej płyty na zapętleniu już któryś raz pod rząd i coraz szerzej z wrażenia rozdziawiam japę. Jeśli macie ochotę na stuprocentowy, staroszkolny śmierć metal na naprawdę wysokim poziomie, to łapcie „Vortex Oblivion” bez zastanowienia. Potężny to cios.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz