Desekryptor
„Vortex Oblivion”
Blood Harvest 2023
Kilka dni temu ukazał się debiutancki krążek
pochodzącego z Indiany Desekryptor. Jako iż EP-ka „Curse of the Execrated”,
którą to miałem przyjemność poznać na początku roku, była materiałem wielce obiecującym,
nie omieszkałem zapoznać się także z „Vortex Oblivion”. No i zostałem ostro po
ryju, i to z intensywnością, której się, mimo wszystko, nie spodziewałem.
Amerykanie po bardzo krótkim wprowadzaczu ruszają z kopyta do ataku i niszczą
wszystko, niczym wypuszczony z klatki oddział wściekłych goryli. Intensywne
bębny przypominają zagłuszające ciszę ciężkie karabiny maszynowe a rozpruwające
gitarowe akordy robią z mózgu istną sieczkę. Faktycznie można w tym momencie
wyskoczyć z kapci. Jednak szybko okazuje się, że kompozycje Desekryptor to nie
tylko bitewna zawierucha. Panowie, jeszcze bardziej chyba niż na wspomnianej
wcześniej EP-ce, urozmaicają swój styl i wprowadzają do muzyki także elementy
bardziej melodyjne. Oczywiście mam tu na myśli melodie pancerne, mające rodowód
na wiadomej wyspie, oraz szkołę fińską. Nie tylko podkreślają one intensywność
tego muzycznego ataku, ale także dowodzą, iż odpowiedzialni za strategię
generałowie dobrze swoje utwory przemyśleli i swój złowieszczy plan dopięli na
ostatni guzik. Doprawdy, ta płyta potrafi zaskakiwać, choćby dość gwałtownymi
wyhamowaniami w najmniej oczekiwanym momencie, nie tracąc przy tym ani odrobiny
mocy. Wręcz przeciwnie, te zwolnienia dosłownie przeciskają słuchacza przez
ręczną maszynkę bo mielenia mięsa, by zaraz potem ponownie rozrzucić nas po
ścianach w przypływie totalnego gniewu. Genialnie do całości zostało w tym
przypadku dopasowane brzmienie. Nieco przymulone, na wskroś organiczne, mogące
przypominać trochę produkcje z Florydy z lat dziewięćdziesiątych. Porównania do
zespołów z tamtego rejonu także są w twórczości Desekryptor słyszalne, jednak
dosłownych zapożyczeń tu nie uświadczymy. Kompozytorski zmysł pozwolił
zespołowi odtworzyć natomiast ducha tamtych czasów w idealnej niemalże postaci.
Słucham tej płyty na zapętleniu już któryś raz pod rząd i coraz szerzej z
wrażenia rozdziawiam japę. Jeśli macie ochotę na stuprocentowy, staroszkolny
śmierć metal na naprawdę wysokim poziomie, to łapcie „Vortex Oblivion” bez
zastanowienia. Potężny to cios.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz