Pleń
„Przechrzta”
Old
Temple 2023
Jestem w stu procentach przekonany, iż sama nazwa
zespołu, widoczna powyżej, z biegu ustawi potencjalnych odbiorców tego
materiału w odpowiednim rzędzie. Malkontenci, a może raczej oponenci, rodzimego
black metalu dostaną mdłości. Natomiast zwolennicy charakterystycznego stylu
naszej krajowej sceny nie będą mieli najmniejszych obaw, by się
„przechrzcić”. No i bardzo słuszne to
będzie, z obu stron, podejście. Już intro w postaci deklamowanego „Zarzewie”
mocno akcentuje inspiracje przyświecające autorom tego materiału. To, co
następuje później to faktycznie polski black metal, śpiewany i grany po
naszemu. Od razu należy zaznaczyć, iż na „Przechrzta” nie znajdziemy żadnego
innowatorstwa, czy odkrywania niezbadanych lądów. Znajdziemy natomiast bardzo
dużo odnośników do liderów krajowej sceny, by wymienić choćby Furię, Mgłę czy
Blaze of Perdition. Czyli już wiadomo, że wszystko obraca się tu głównie w
stylu skandynawskim, który to miał niebagatelny wpływ na to, co nasi ziomkowie
przechrzcili (nomen omen) na swoją własną modłę. No dobra, ale niby czym ten
Pleń się w takim razie wybija, żeby trzeba na niego zwrócić uwagę? Przede
wszystkim logiczną umiejętnością łączenia poszczególnych składowych w całość.
Wszystkie siedem składających się na „Przechrztę” kompozycji to piosenki
jednocześnie poniekąd przebojowe jak i bardzo drapieżne. Znajdziecie w nich
chłodne tremolo, melodyjnie zawijające się wokół głowy, jak i agresywne
przyspieszenia, raniące niczym drut kolczasty zacieśniający się wokół
nadgarstków. Nie ma tu grania na jedno kopyto, w tej muzyce co chwilę cos się
dzieje, coś się zmienia. Chłopaki z Sosnowca doskonale wiedzą czym powinien
charakteryzować się współczesny black metal. Bo mimo, iż oparte są o szkołę lat
dziewięćdziesiątych, czuć w tych dźwiękach powiew świeżości. Nie brak w nich
też odrobiny psychodeli w postaci delikatnych dysonansów, jeszcze bardziej
koloryzujących tworzony przez Pleń czarci obraz. A co najważniejsze, obraz ten
rośnie, niemal do rozmiaru Panoramy Racławickiej, proporcjonalnie do liczby
spędzonych z nią sesji odsłuchowych. Napomknąć jeszcze muszę o tekstach. Te,
śpiewane po naszemu, są naprawdę niebanalne i bynajmniej, jak to często bywa,
wstydu zespołowi nie przynoszą. Wręcz przeciwnie, niejednego skłonią do
umysłowego nurkowania w poszukiwaniu ich głębszego znaczenia. Dobra, czyli
podsumowując… Pleń sprawdzić warto. Bo każdemu maniakowi rodzimej sceny wejdzie
jak nóż w masełko.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz