poniedziałek, 24 lipca 2023

Recenzja Cultic „Seducer”

 

Cultic

„Seducer” E.P.

Eleventh Key 2023

 


Dwudziestego lipca powrócił z nową epką, zrodzony w 2016 roku na amerykańskiej ziemi Cultic. Od momentu powstania tercet ten raczy swoich wielbicieli ciężkim doom / death metalem. Tym razem jest nie inaczej. Dwa najświeższe numery tej kapeli to jedenaście minut podróży poprzez duszne opary, wydobywające się wprost z kotła czarownicy, której wizerunek został umieszczony na okładce tego wydawnictwa. Wiedźma ta uwarzyła niezłą miksturę, w skład której po raz wtóry weszły sprawnie połączone ze sobą elementy metalu śmierci i zagłady, doprawione szczyptą dungeon / synth. Obydwa kawałki charakteryzują się powolnym i miarowym tempem. Ciężkie i mroczne riffy wygrywane są tutaj za pomocą gitary o chropowatym brzmieniu, której wtóruje ziarnisty bas i masywna perkusja. Tym upiornym i zarazem rytualnym akordom towarzyszą stanowcze, na wpół szeptane męskie wokale, do których w kilku momentach dołączają żeńskie deklamacje i diaboliczny śmiech. Dźwięki zawarte na „Seducer” niosą ze sobą iście sataniczną atmosferę, wykreowaną przez fuzję wszystkiego co było najlepsze w Winter, Necroschizma, Celtic Frost czy też Lullaby. Wynik tej swoistej reakcji syntezy zaowocował całkiem oryginalnym materiałem, który muśnięty delikatnie klimatem lat siedemdziesiątych, zabiera nas na Łysą Górę, gdzie unosi się zapach ludzkich feromonów co zwiastuje tylko jedno. Dziką zabawę w towarzystwie samego Szeloszeta. Imprezie przygrywa Cultic, odurzając skutecznie umysły przybyłych gości. Wprowadza ich w hipnotyczny trans, pchając tym samym w wyuzdane pląsy. Ja zostałem uwiedziony. Jeśli spotkacie na swojej drodze tego „Uwodziciela”, to chwyćcie wyciągniętą przez niego do Was rękę i idźcie z nim tam, gdzie tylko zechce. Miejsce to powinno Wam się spodobać.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz