środa, 12 lipca 2023

Recenzja CONTRARIAN „Sage of Shekhinah”

 

CONTRARIAN

„Sage of Shekhinah”

Willowtip Records 2023

Co gra Contrarian, każdy wie, a jak nie wie, to niech se przeczyta moją recenzję ich trzeciej płyty długogrającej zamieszczoną na łamach mighty Apocalyptic Rites. Wystarczy kliknąć ten link: https://arrundergroundmetal.blogspot.com/search?q=contrarian. Tym najbardziej leniwym donoszę jednak, że amerykanie zapodają techniczno-progresywną odmianę Metalu Śmierci, a robią to tak, że niekiedy resetują się mózgowe synapsy. Umiejętności tych muzyków są doprawdy niesamowite, a tworzona przez nich muza, mimo że na wskroś popaprana i techniczna, żre konkretnie i potrafi zbesztać potwornie. A przynajmniej tak było dotychczas, bo w przypadku recenzowanej tu, tegorocznej, piątej już ich dużej produkcji pojawiają się u mnie pewne wątpliwości. Oczywiście album ten ponownie wypełniony jest Progressive Death Metalem o stopniu technicznego zaawansowania, do którego większość nigdy nie dojdzie, choćby skały srały, a z nieba leciały gówna tak wielkie, jak ja. Na najnowszym materiale Contrarian usłyszymy więc dla odmiany matematycznie dokładną sekcję rytmiczną opartą na konkretnie pokręconych strukturach beczek i szyjącym skomplikowane ściegi, wyeksponowanym wyraźnie basie, całą masę poukładanych niekiedy warstwowo, gitarowych rozwiązań, które urywają łeb przy samej dupie, mrowie dopracowanych, wybornych partii solowych, oraz przepyszne wokalizy, których nie powstydziliby się Chuck Schuldiner, czy Patrick Mameli. Czytając to, co napisałem, wszystko wydaje się nadzwyczaj proste i przejrzyste, ale wierzcie mi, nic na tej płycie nie jest proste. Tę płytę można rozkminiać długimi tygodniami, a i tak zawsze odniesiemy wrażenie, że coś nam umknie. Od chuja tu bowiem progresywnych harmonii, czy jazzowych struktur i aby za nimi nadążyć, trzeba by się chyba nazywać Speedy Gonzales, bądź Greater Roadrunner (czy jak kto woli Struś Pędziwiatr).Posłuchajcie choćby tych zharmonizowanych wioseł w „In Gehenna” i będącego tam niejako w opozycji do nich basu lepiącego chytre kontrmelodie. Kurwa, przy tym patencie prawie opadły mi gacie. No i wszystko cacy, gdyż ja uwielbiam Techniczny, Progresywny Metal Śmierci, ale jednak do „Sage…” mam pewne zastrzeżenia. Przede wszystkim wg mnie ten krążek już nie poniewiera tak, jak poprzednie. Odnoszę wrażenie, że poświęcono tu (przynajmniej częściowo) niejako siłę i moc tej muzy na rzecz technicznych popisów, a to po mojemu duży błąd. Ta płytka jeszcze jakoś się obroni, gdyż ma sporo momentów, które nawiązując do nieśmiertelnych produkcji Death, Atheist, Cynic, czy Pestilence, które niechybnie wpierdol rzetelny spuścić potrafią, ale jeżeli panowie dalej pójdą drogą eksponowania techniki kosztem rezygnacji ze śmiertelnego dojebania w palnik, to kolejna ich produkcja może już okazać się niezwykle ciężkostrawna i  przeznaczona jeno dla jednostek zakochanych głęboko w instrumentalnym onanizmie. Mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie, a jak na razie „Sage of Shekhinah” mogę z (nie)czystym sumieniem polecić wszystkim, którzy nade wszystko kochają Techniczny Metal o Progresywnych konotacjach z wyraźnym wskazaniem na jego śmiertelną odmianę. I oby tak pozostało, czego Wam i sobie nieustająco życzy…

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz