CONTRARIAN
„Sage of Shekhinah”
Willowtip Records 2023
Co gra Contrarian, każdy wie, a
jak nie wie, to niech se przeczyta moją recenzję ich trzeciej płyty
długogrającej zamieszczoną na łamach mighty Apocalyptic Rites. Wystarczy
kliknąć ten link: https://arrundergroundmetal.blogspot.com/search?q=contrarian. Tym najbardziej leniwym donoszę
jednak, że amerykanie zapodają techniczno-progresywną odmianę Metalu Śmierci, a
robią to tak, że niekiedy resetują się mózgowe synapsy. Umiejętności tych
muzyków są doprawdy niesamowite, a tworzona przez nich muza, mimo że na wskroś
popaprana i techniczna, żre konkretnie i potrafi zbesztać potwornie. A
przynajmniej tak było dotychczas, bo w przypadku recenzowanej tu, tegorocznej, piątej
już ich dużej produkcji pojawiają się u mnie pewne wątpliwości. Oczywiście
album ten ponownie wypełniony jest Progressive Death Metalem o stopniu
technicznego zaawansowania, do którego większość nigdy nie dojdzie, choćby
skały srały, a z nieba leciały gówna tak wielkie, jak ja. Na najnowszym
materiale Contrarian usłyszymy więc dla odmiany matematycznie dokładną sekcję
rytmiczną opartą na konkretnie pokręconych strukturach beczek i szyjącym
skomplikowane ściegi, wyeksponowanym wyraźnie basie, całą masę poukładanych
niekiedy warstwowo, gitarowych rozwiązań, które urywają łeb przy samej dupie,
mrowie dopracowanych, wybornych partii solowych, oraz przepyszne wokalizy,
których nie powstydziliby się Chuck Schuldiner, czy Patrick Mameli. Czytając
to, co napisałem, wszystko wydaje się nadzwyczaj proste i przejrzyste, ale
wierzcie mi, nic na tej płycie nie jest proste. Tę płytę można rozkminiać
długimi tygodniami, a i tak zawsze odniesiemy wrażenie, że coś nam umknie. Od
chuja tu bowiem progresywnych harmonii, czy jazzowych struktur i aby za nimi
nadążyć, trzeba by się chyba nazywać Speedy Gonzales, bądź Greater Roadrunner
(czy jak kto woli Struś Pędziwiatr).Posłuchajcie choćby tych zharmonizowanych
wioseł w „In Gehenna” i będącego tam niejako w opozycji do nich basu lepiącego
chytre kontrmelodie. Kurwa, przy tym patencie prawie opadły mi gacie. No i wszystko
cacy, gdyż ja uwielbiam Techniczny, Progresywny Metal Śmierci, ale jednak do
„Sage…” mam pewne zastrzeżenia. Przede wszystkim wg mnie ten krążek już nie
poniewiera tak, jak poprzednie. Odnoszę wrażenie, że poświęcono tu
(przynajmniej częściowo) niejako siłę i moc tej muzy na rzecz technicznych
popisów, a to po mojemu duży błąd. Ta płytka jeszcze jakoś się obroni, gdyż ma
sporo momentów, które nawiązując do nieśmiertelnych produkcji Death, Atheist,
Cynic, czy Pestilence, które niechybnie wpierdol rzetelny spuścić potrafią, ale
jeżeli panowie dalej pójdą drogą eksponowania techniki kosztem rezygnacji ze
śmiertelnego dojebania w palnik, to kolejna ich produkcja może już okazać się
niezwykle ciężkostrawna i przeznaczona
jeno dla jednostek zakochanych głęboko w instrumentalnym onanizmie. Mam jednak
nadzieję, że do tego nie dojdzie, a jak na razie „Sage of Shekhinah” mogę z
(nie)czystym sumieniem polecić wszystkim, którzy nade wszystko kochają
Techniczny Metal o Progresywnych konotacjach z wyraźnym wskazaniem na jego
śmiertelną odmianę. I oby tak pozostało, czego Wam i sobie nieustająco życzy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz